Służba r. 2


A/N: Za betowanie dziękuję Nyks z forum Mirriel. Czekam na komentarze. Mam nadzieję, że Severus trochę bardziej kanoniczny…

Rozdział 2

Severus Snape obudził się zlany zimnym potem i z odgłosem własnego serca łomoczącego gwałtownie w uszach. Zamrugał oczami, rozglądając się, spodziewając się zobaczyć ściany celi. Po chwili dotarło do niego, że wyrwał się z tego piekła na ziemi, że już nie jest zabawką strażników. Byli gorsi od śmierciożerców – może ich metody były nieco mniej drastyczne, ale za to wiedzieli, czego chcą.
W chwili, kiedy przeszło mu to przez głowę, w jego uszy wdarł się przenikliwy krzyk. Severus zamknął oczy, pewny, że bat zaraz spadnie na jego plecy. Kiedy nic się nie stało, otworzył zaciśnięte kurczowo powieki. Powoli oprzytomniał.
Znajdował się w domu Pottera. Najwyraźniej zasnął na korytarzu po tym, jak wczorajszego wieczora Chłopiec-Który-Przeżył postanowił zwymiotować, gdy usłyszał, że nie może mu pomóc. Snape pozwolił sobie na prychnięcie. Jakby obchodził kogokolwiek los dawnego nauczyciela eliksirów…
Drzwi trzasnęły. Potter, w samej piżamie i krzywo wciśniętych na nos okularach, przebiegł koło niego. Severus podążył za nim. Dźwięki wcale nie cichły, wręcz przeciwnie – musiał zbliżać się do ich źródła. Zorientował się już, że nikogo tu nie dręczą – to płacze dziecko. Ale co tu robiło dziecko?
Obrączki Pottera i jego żony – panny Ginny Weasley – były nowiutkie. A Ginny na pewno nie była w ciąży, kiedy prowadziła samozwańczych popleczników Pottera – tak zwaną Gwardię Dumbledore’a. Ciekawe, co teraz myślą, kiedy wyszło na jaw, że Albus nie był takim aniołem, przemknęło mu przez myśl.
Severus podszedł do otwartych drzwi. W nowo odmalowanym pokoju centralne miejsce zajmowało dziecięce łóżeczko. Stał w nim chłopiec o jasnobrązowych loczkach i wyciągał drobne rączki w stronę ściany, na której wisiała fotografia. Snape podszedł bliżej, zaintrygowany zachowaniem dziecka.
– Chcę mamusi…
– Cicho, cicho, Teddy. Szsz… sza… wszystko w porządku… – Potter wprawnym ruchem wyjął dziecko z łóżeczka i przytulił.
Chłopiec nie miał jednak zamiaru przestać się wiercić. Był większy, niż Severus początkowo sądził. Nie mając dużego doświadczenia z dziećmi, oceniłby jego wiek na jakiś rok. Może więcej. Kolor włosów też nie pasował do bachora Pottera… tak jakby potrzeba było więcej Potterów …
– Mamaa – chłopiec rozkrzyczał się na dobre, wymachując piąstką w stronę ściany. – Chcę mamyy…
Potter nic nie powiedział, przytulił dziecko mocniej do siebie, patrząc ponad jego główką na zdjęcie. Severus wziął głęboki oddech i stanął po drugiej stronie łóżeczka, poza zasięgiem wzroku tajemniczego malca . Fotografia przedstawiała kobietę i mężczyznę. Ich twarze wydawały się Severusowi znajome, ale w obecnym stanie nie mógł sobie przypomnieć żadnych szczegółów. Chrząknął, by zwrócić na siebie uwagę właściciela.
– Wiesz, że to niemożliwe, Ted… No już, cicho sza… – Potter przerwał i odwrócił głowę w drugą stronę. – Tak, panie profesorze?
– Nie musi mnie pan tak nazywać, panie Potter – starszy czarodziej przestąpił z nogi na nogę.
Pytanie: „więc jak?” było aż nadto widoczne w oczach Chłopca-Który-Przeżył, ale Severus milczał.
– Mogę mówić do pana Severus? – spytał po długiej chwili Potter.
Snape milczał. To była decyzja jego właściciela, nie jego. Właścicielowi wszystko wolno. Pomyślał, że powinien się cieszyć, że Potter nie woła na niego „niewolniku”.
– O co chciałeś zapytać, Severusie? – powtórzył Potter między cichnącymi krzykami dziecka.
– Wydaje mi się… nie jestem pewien, panie… że znałem kiedyś ludzi z tej fotografii, panie Potter.
Severus dostrzegł, jak oczy jego właściciela ciemnieją. Popatrzył on na fotografię, mrugając, żeby ukryć łzy. Potem Potter pochylił się nad dzieckiem.
– Kto to, Teddy? – zapytał, wskazując mężczyznę ze zdjęcia.
Chłopiec zaprezentował szeroki uśmiech najeżony białymi ząbkami, klasnął w ręce, jakby była to świetna zabawa, i odparł: „Tata!” Chłopiec-Który-Przeżył zwichrzył dziecku włosy, ale na jego twarzy nie pojawił się uśmiech.
– Gdzie jest mama, Ted? – dziecko machnęło rączką w stronę zdjęcia. – A jak ma tata na imię?
– Remy! – pisnął chłopczyk, a następnie zaczął wymachiwać pluszowym wilczkiem, który jeszcze chwilę wcześniej leżał w łóżeczku.
Potter przeniósł ciężar dziecka na biodro i odwrócił się do Severusa, najwyraźniej oczekując reakcji. Ten zmarszczył brwi. Więc dziecko nie jest Pottera? W następnej chwili olśniło go. Mężczyzna ze zdjęcia miał jasnobrązowe oczy i widoczne blizny. Znał tę twarz! Miał na końcu języka słowo, które nie było imieniem… Właściciel rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, jakby czytając mu w myślach.
– Remus Lupin – powiedział wreszcie Snape i wtedy dotarło do niego. Dzieciak Lupina! Kobieta ze zdjęcia musiała być żoną wilka. Był pewien, że kiedyś ją uczył, miał na końcu języka jej nazwisko… – Panna Tonks…
Chłopiec znowu zaczął płakać, jakby rozpoznając nazwisko. Jego włosy zmieniły kolor na czarne – dokładnie jak u Pottera – kiedy wtulił główkę w ramię opiekuna. To wyjaśniało, dlaczego dzieciak miał na ręce bransoletkę. Metamorfomagus. Severus nie zazdrościł Potterom zajmowania się bachorem, który mógł zmieniać wygląd.
Chłopiec-Który-Przeżył westchnął ciężko, patrząc na fotografię, a potem powoli zszedł po schodach na dół. Ginny właśnie postawiła na stole ostatni talerz. Severusa zaskoczył widok mugolskiego krzesełka dziecinnego. Potter zręcznie umieścił w nim dziecko, a potem odsunął krzesło żonie. Widać jednak było, że jest w ponurym nastroju. Karmienie chłopca nie należało do najłatwiejszych zadań, jak się szybko okazało.
– Teddy Remusie Lupinie, jeśli nie przestaniesz rzucać jedzeniem, nie będzie zabawy! – powiedział w końcu zirytowany Potter.
Severus podniósł głowę znad swojej porcji. Jadł klęcząc na podłodze – żona Pottera rzuciła mu spojrzenie pełne zdumienia i oburzenia, ale się nie odezwała, ściągając tylko wargi z niezadowoleniem. Nie przeszkadzało mu to, tak samo jadł w celi. Przecież nie mógł siedzieć z właścicielem przy jednym stole! Nie wspominając o tym, że w ten sposób dzieciak Lupina nie rzucał w niego jedzeniem…
Groźba poskutkowała. Dzieciak zjadł w miarę spokojnie resztę śniadania, a potem zaczął domagać się zabawy. Jego włosy wciąż były czarne, a oczy stały się brązowe. Snape mógłby go wziąć za dziecko Potterów.
– Kto to? – pisnął chłopczyk, wpatrując się w niego szeroko rozwartymi oczami.
Severus był tak zaskoczony, że przewrócił swój talerz. Na szczęście był pusty. Spojrzał nerwowo na właściciela. Co powie Potter? Chłopiec-Który-Przeżył przykucnął, by znaleźć się na poziomie dziecka.
– Ted, to jest Severus. Będzie nam pomagał. Tak jak my pomagamy twojej babci.
Dzieciak najwyraźniej nie doszedł jeszcze do etapu niekończących się pytań. Kiwnął tylko główką i z zapałem zaczął gonić po pokoju swojego pluszowego wilczka, którego ruchami kierowała uśmiechająca się pobłażliwie Ginny Potter.
Spojrzenie jej męża na moment złagodniało. Jeden ruch różdżki wysłał brudne talerze do kuchni. Severus zrobił jeden krok w tamtą stronę, ale powstrzymał go gest właściciela. Potter otworzył drzwi, za którymi krył się bez wątpienia jego pokój. W kącie stała Błyskawica, na ścianie wisiał plakat jakiejś drużyny quidditcha – Severus nigdy się nie interesował tą plebejską rozrywką – a biurko zaściełały kawałki pergaminu.
– Papierkowa robota – westchnął Potter, odsuwając stertę na bok.
Zaprosił gestem Severusa, by usiadł na drugim krześle. Ten ani drgnął. Chłopiec-Który-Przeżył nie pozwolił sobie na komentarz – zamiast tego wyciągnął z szuflady stary numer Proroka. Czyżby chomikował rupiecie? – pomyślał sarkastycznie Severus.
– Pewnie się zastanawiasz, czemu cię nie wyciągnąłem z tamtego… – Gryfonowi najwyraźniej zabrakło słów, wyciągnął tylko rękę z gazetą w jego stronę.
Snape popatrzył nań podejrzliwie, po krótkim wahaniu jednak wziął ją do ręki. Potter zachował tylko kilka stron. Na pierwszej wielki nagłówek oznajmiał: LICZBA ZABITYCH PRZEKRACZA 80. Artykuł zdobiło zdjęcie Hogwartu w stanie znacznie gorszym od tego, w jakim go pamiętał. Zerknął na datę.
3 maja 1998… dzień po tym, jak omal nie stracił życia. Dzień po tym, jak Potter pokonał Voldemorta. Teraz mógł dostrzec logikę w postępowaniu Chłopca-Który-Przeżył – zapewniał mu informacje, do których nie miał dostępu przez rok spędzony w celi.
Artykuł składał się z alfabetycznej listy nazwisk wszystkich, którzy zginęli w bitwie. Nic więcej, żadnych dat ani przynależności. Severus rozpoznawał tylko niektóre pozycje. Na samej górze listy, jeden po drugim. „Crabbe Vincent”, „Creevey Colin”. Creevey? Czy to nie był ten irytujący dzieciak z aparatem? – pomyślał i przeniósł wzrok na następną linijkę.
Kilkanaście nazwisk niżej. „Lestrange Bellatrix, z domu Black.” „Lupin Nimfadora, z domu Tonks”, „Lupin Remus”. Co za ironia losu, że ich nazwiska znalazły się jedno po drugim… Dalej – „Riddle Tom”. Następne nazwiska, które nic mu nie mówiły.
„Weasley Fred”. Zerknął jeszcze raz na listę, by sprawdzić, czy aby się nie pomylił. Tylko jeden. Nigdy by nie pomyślał, że cokolwiek zdoła rozdzielić tych diabelskich bliźniaków. Przez krótką chwilę przed oczami stanęła mu twarz George’a Weasleya.
Przeczytał listę jeszcze raz od początku, by się upewnić, że nic mu nie umknęło. Wtedy to zobaczył. Mniej więcej w środku listy. Swoje własne nazwisko. „Snape Severus”. Przełknął ślinę, gazeta wypadła mu z ręki.
– Byliśmy pewni, że nie żyjesz – powiedział cicho Potter, podnosząc gazetę. Jego wzrok zatrzymał się na tych samych nazwiskach. Pomyśleć, że on i Potter rozpoznali te same osoby na liście ofiar. – Powinniśmy byli sprawdzić…
Właściciel zamilkł, zapatrzony w przestrzeń. Kiedy Severus otrząsnął się, przeszło mu przez myśl, że mały Lupin jest teraz sierotą, zupełnie jak Chłopiec-Który-Przeżył. Potter podniósł głowę.
– Severus… nie wspominaj o Bellatrix. W żadnym wypadku nie przy Teddym. Jest za mały, żeby zrozumieć. – zrobił pauzę. – Czy… tam… widziałeś Dołohowa?
Snape potrząsnął głową. Potter zaklął.
– Andromeda tego się spodziewała. Psiakrew! Będę musiał wzmocnić osłony. Jeśli ten bandyta dowie się o Teddym…
– Andromeda? Ma pan na myśli Andromedę Tonks, z domu Black, panie Potter?
Kiedy młodszy czarodziej popatrzył na niego, przez głowę przemknęła mu irracjonalna myśl, że właśnie wykopał sobie grób.
– Nie przypominaj mi, że Bellatrix i Andromeda były siostrami! – wybuchnął jego właściciel. Wziął głęboki oddech. – I nigdy nie mów o tym Teddy’emu. Nigdy.
– Chłopiec jest wnukiem Andromedy – zdał sobie sprawę Severus. Dopiero po chwili dotarło do niego, że powiedział to na głos.
– Dokładnie. A ja nie chcę, żeby wiedział, że jego matkę zabiła rodzona siostra jego babki. Przeklęta Bellatrix!…- wykrzyknął Potter.
Snape przełknął ślinę. Miał ochotę mu zawtórować.

Cdn.

————————————————————-

Rozdział 1

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Dodaj komentarz