Tag Archives: story era: post-DH

List of fics where Snape survives Nagini


AO3
Golden Snitch by badgerlady
Disturbed by K8Bnimble
The Hard Part by jalendavi_lady
Abide in Me by countess_zero
His Soul by firefly124
The Healing by Miss_M
Chances Are by meri
By Sulfur and Salt by Elfwreck
Hermione’s Search by firefly124

———————————-

Updated: 10.01.2012

Dodaj komentarz

Filed under English, Fanfiction, Link, Polski

Czarna magia r5


Rozdział 5

Minęło kilka tygodni. Severus zniszczył w tym czasie wszystkie butelki z alkoholem, jakie były w mieszkaniu. Nie życzył sobie powtórki. Musiał nauczyć się kontrolować. Jakiś czas temu rzucił zaklęcie, które miało ją obudzić. Niedługo potem udało mu się znaleźć nową różdżkę, zniszczył więc starą – żeby aurorzy nie mogli go powiązać z tamtym czarem. Tyle, że zaklęcie budzące Lily najwyraźniej działało bardzo powoli albo też z dużym opóźnieniem.

Snape przeglądał właśnie biblioteczkę. Zastanawiał się, które książki zachować, a których się pozbyć – ponieważ są niebezpieczne, stare lub pełne czarnej magii. Wtedy to usłyszał. Najpierw myślał, że śni albo ma halucynacje.

Jej głos. Głos, którego nie słyszał od tylu lat. Zapomniał, jaki on był piękny. Był dla niego najsłodszą muzyką. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że Lily krzyczy. Krzyczy jak ktoś śmiertelnie przerażony.

– James! Harry!… Harry!…

Ocknął się z chwilowego bezruchu i pobiegł do jej pokoju. Lily siedziała na łóżku, szukając dłonią różdżki, rozglądając się desperacko na wszystkie strony. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy go dostrzegła.

– Gdzie moje dziecko? Gdzie jest mój Harry?

Chłonął wzrokiem jej twarz, oczy, usta, jej rozwiane włosy. Dopiero po chwili dotarło do niego, kogo wołała. Pottera. Oraz swoje dziecko.

– Twój syn jest bezpieczny, Lily – poinformował ją Severus, walcząc z uśmiechem, który chciał pojawić się na jego twarzy.

– Gdzie ja jestem? Gdzie V- Voldemort? – wymówiła imię przyciszonym głosem, jakby się bała.

– Jesteś w moim domu. Jesteś bezpieczna. Voldemorta już nie ma. – Tym razem naprawdę się uśmiechnął.

– Nie ma? – popatrzyła na niego jak na szaleńca.

– Voldemort nie żyje. Twój syn go pokonał.

– To niemożliwe! Przed chwilą on- on – głos Lily się załamał. – James nie żyje…

Mistrz Eliksirów jęknął cicho. Ona przejmowała się Jamesem? Powinna była go powitać, ucieszyć się. Zaraz. Powiedziała „przed chwilą”?

– Jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz, Lily?

Kobieta rozpłakała się.

– Voldemort – on każe mi się odsunąć. Chce zabić moje dziecko. Słyuszę, jak rzuca Avada Kedavra…

Severus zaklął.

– To już przeszłość, Lily. Spałaś przez długi czas. Uratowałaś chłopca. Jesteś bezpieczna. Wojna się skończyła.

Lily przycisnęła do siebie mocniej koc i wbiła w niego niedowierzające spojrzenie.

– Czy ja cię znam? Mówisz tak, jakbyśmy się znali…

Snape wciągnął głośno powietrze. Lily go nie poznała! Dopiero po chwili zrozumiał, że ona pamięta go takim, jakim był w Hogwarcie. Miał teraz trzydzieści dziewięć lat, nie siedemnaście…

– To ja, Severus. Po prostu jestem starszy…

Gdy tylko usłyszał, co powiedział, zganił się w myślach. Co za idiotyzm! Tylko przy niej mówił takie głupoty…

– Sev! – Lily odrzuciła koc i przywarła do niego, płacząc histerycznie. Była tak roztrzęsiona, że cała drżała. – Kiedy powiedziałeś- że spałam przez długi czas- myślałam- że nie żyjesz – James nie żyje – wyglądasz – jakby minęło kilka lat.

– Lily, uspokój się. Twój syn żyje. Ty i ja żyjemy. Nic nam nie grozi. Po prostu minęło kilka lat, to wszystko. Przynieść ci Eliksir Spokoju? Przywołałbym go, ale to mugolska okolica…

Kobieta chlipnęła i skinęła głową. Kiedy wrócił do pokoju, Lily układała koc z powrotem na łóżku, ocierając dłonią łzy. Jej ramiona wciąż drżały. Przyjęła eliksir z wdzięcznością.

– Kto się mną zajmował, kiedy spałam? – zapytała już spokojniejszym głosem.

Ja – powiedział Severus.

– To mój pokój? Moje ubrania – podeszła do szafy – Przygotowałeś to co lubię – zerknęła na tacę przy łóżku.

– Wszystko dla ciebie…

– Myślałam, że- że stałeś się jednym z nich.

– Byłem szpiegiem – powiedział krótko.

Kobieta skinęła głową. Snape usiadł obok niej na łóżku i rozkoszował się faktem, że ma ją obok siebie – oddychającą, ruszającą się, rozmawiającą.

– Severus?

– Tak? – uśmiechnął się na dźwięk swojego imienia.

– Dziękuję – zawahała się na chwilę. – Powiesz mi, co się działo przez ten czas, kiedy spałam? Skoro wojna się skończyła… Kto zginął?

Mistrz Eliksirów przez chwilę układał w głowie informacje, które może jej przekazać w całości; te, które powinien zataić częściowo i te, które powinien zataić całkowicie.

– Alice Longbottom i jej mąż są w szpitalu Św. Munga – Bella. Ich synem zajmuje się babka, Augusta jej chyba było? Bellatrix nie żyje, dostała to, na co zasłużyła. Wszyscy Huncwoci są martwi. Black zginął jakiś czas temu z ręki Belli. Lupin zginął pod koniec wojny, razem z żoną. Nie sądzę, byś znała Nimfadorę Tonks, córkę Andromedy. Ich syn jest pod opieką babki. Dorcas od dłuższego czasu nie żyje… śmierciożercy. – Severus przełknął ślinę. – Albus również nie żyje, potężna klątwa. Avery, Mulciber i pozostali są martwi. Lucjusz Malfoy i jego żona, Narcyza Black, pamiętasz? – mają się nie najgorzej. Nie wiem, co się działo z innymi… Mary McDonald, na przykład.

Lily przycisnęła dłonie do skroni i pochyliła głowę.

– Tak wiele się zdarzyło. Nie do wiary. Sev, głowa mnie boli. Mogę wyjść na dwór?

– Spałaś tak długo. Zaraz ci przyniosę coś na ból głowy. Na dwór lepiej nie wychodź. Minęło kilka lat. Mieszkam gdzie indziej, zgubisz się. Poza tym zwróciłabyś uwagę ludzi, pojawiając się znikąd po takim czasie.

Cdn.

———————————————————–

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Dark Magic ch 2


Dark Magic ch2

 

Two days later, the work of Harry Potter – a young Auror – was suddenly interrupted by a knock on the door. Ron Weasley, who’d just started his training recently, sighed and went to the door. When he saw the man on the threshold, he cursed.

‘I’m going outta here, boss, I just got in for a moment…’

‘Stay here, Weasley. Is Potter in?’ Gawain Robards asked.

Harry set the papers he’s been reading through aside.

‘I’m right here, boss. What’s the matter?’

Gawain rubbed at his face and sat in an unoccupied hair. He coughed several times, as though he didn’t know what to say.

‘I’m afraid I don’t bring good news. Nah, it’s not about your wife or godson’ he added, lifting his palms up, when Harry started to get out of his chair ‘I don’t know how to say it, so I’ll be short – your parents’ grave at Godric’s Hollow was desecrated’

Ron opened his mouth and went to keep his brother-in-law standing up. The young Auror was shaking his head, as though trying to get his thoughts into a semblance of order.

‘Bloody hell! What happened?’ Ron asked.

‘Someone has broken into the grave of Lily and James Potter. Lily’s coffin has been opened and her body is missing. Her name and the dates were also removed from the gravestone’

‘Who could’ve done it?!’

‘I have no bloody idea!’ a frustrated Robards exclaimed. ‘That looks like pure madness! I’d normally set several Aurors to work on the case, but we’re short on men. I think you two are the best people to solve it.’ The Head Auror moved to leave, but stopped in the doorway ‘Potter? You got any idea who could have done it?’

Harry shook his head weakly.

‘I’m very sorry, Potter’ Robards said and left.

Ron mashed a clean sheet of paper into a ball and threw it at the door.

‘Maybe some guy’d hated your parents?’ he asked almost off-handedly.

‘Who?’ His brother-in-law pierced him with a look. ‘Everyone who’d known my parents well is dead. I could have understood it if it was about James – he must have made some enemies at school.’

‘Well, yeah, and everyone thinks your mum a hero. Almost a saint- Hey, maybe someone is crazy about her? Y’know, wanted to keep her to himself?’

The young Auror got up and reached for his cloak.

‘I have no damned idea’ he said, before he Disapparated.

***

Harry Potter sighed dejectedly. He’d already been to the cemetery in Godric’s Hollow – and had seen that Robards had indeed spoken truly – and he’s already gone through the old photo albums in search of any possible clues.

The door opened with a loud crack and his wife, Ginny, stood in the doorway. She shrugged out of her Holyhead Harpies robes and walked quickly towards him to hug him.

‘Oh, Harry, I just heard… I’m so sorry. Is any of you working on it?’

‘Robards dumped the case onto Ron and me’ he muttered darkly.

‘Well, maybe you’ll have better luck finding the culprit than someone who’d only heard about them in the tales of the Boy-Who-Lived. All the newspapers are already writing about it, but no one has any idea who could have done it’

‘Neither do I’ the young man said angrily, drumming his fingers on the table.

Ginny rubbed her chin thoughtfully while preparing food.

‘Maybe it was someone close to your mum? A girlfriend?’

‘I don’t know that she had one… But that’s a thought! I’ll look into it…’

‘Or maybe…’ Ginny hesitated suddenly ‘You know, your mum was young and beautiful. Did she have… any other admirers aside from your dad?’

Harry wanted to say “no”, but he remembered Snape suddenly. Lily’s childhood friend, whose love was not reciprocated…

‘Gin, you’re a genius! Yeah, there was someone…’ the man stopped, having suddenly remembered something ‘But he’s dead…’

‘You sure?’

‘I’ve seen him die… bleed to death…’

Mrs. Potter furrowed her brows. Those words brought only a single man to her mind.

‘Snape? Professor Snape?’

Harry nodded.

‘Did you know everything he did was for her? For my mother?’

 

Tbc.

————————————————————–

Chapter 1

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Czarna magia r3


Severus podniósł wzrok znad zapisków, które studiował, by przyjrzeć się lepiej nieruchomej postaci Lily. Każdą chwilę poświęcał próbom odnalezienia sposobu na jej obudzenie. Jak na razie udało mu się – sam nie wiedział, czy kilka godzin temu, czy też kilka dni temu – przywrócić prawidłowe funkcjonowanie jej ciała. Kobieta oddychała teraz normalnie i trawiła to, czym ją karmił.
Snape westchnął. Zostało to, co najtrudniejsze – przywrócić jej zmysły, a potem ją obudzić. Kolejne zaklęcie wymagało od niego dokładnych oględzin jej ciała – najdrobniejszy błąd mógł pozbawić ją wzroku, słuchu albo dotyku. Nie, Lily musiała być nienaruszona, taka, jaką pamiętał.
Mężczyzna ukląkł przy jej łóżku, a następnie zaczął ją powoli rozbierać. Manualnie – starał się bowiem używać jak najmniej magii. Nikt nie mógł wiedzieć, jak mogłaby ona wpłynąć na Lily, a poza tym nie chciał ryzykować, że zainteresują się nim aurorzy. Wystarczy, że wcześniej musiał używać zaklęć… Wyobrażał sobie, że nie aurorzy nie podeszliby oni do tego problemu tak jak on.
Wydawało mu się, że Lily zadrżała, kiedy zdejmował jej bieliznę. Na drugi rzut oka jednak było jasne, że uległ złudzeniu… albo uwierzył w swoje pobożne życzenia. Przesunął palcami po jej czaszce, zbadał nozdrza, uszy i jamę ustną, a potem jej delikatne dłonie.
Ona była taka piękna… przeczesał swoimi długimi palcami jej rude włosy, przesunął dłonią po jej policzku, a potem niżej, po smukłej szyi. Przyglądał się przez chwilę jej nagiemu ciału.
Wreszcie uległ pokusie. Dotknął jej piersi, przesuwał palcami po jej sutkach. Przemieścił dłoń niżej, na jej gładki brzuch – aż trudno było uwierzyć, że kiedyś rodziła. Delikatnie rozchylił jej uda i musnął ich wewnętrzną stronę.
Kiedy tak jej dotykał, nie mógł uwierzyć, że jej skóra Lily może być tak delikatna, tak miękka, tak… jedwabista. Włożył dłoń między jej nogi i pieścił ją przez długą chwilę. Przez moment sądził, że Lily zareaguje, że się obudzi – ale się mylił. Kobieta nawet nie drgnęła.
Wsuwał właśnie palec między jej wargi, kiedy dotarło do niego, co robi. Cofnął rękę jak oparzony. Zaklął. Odwrócił się. Przecież ona śpi, co ty wyprawiasz?! – pomyślał. Zaraz jednak odezwał się drugi głos – a co, jeśli Lily nigdy się nie obudzi?…
Pospiesznie przykrył ją narzutą i wyszedł z pokoju. Pomyślał, że zaraz oszaleje, a poza tym, że potrzebny mu zimny prysznic i mocny Eliksir Spokoju. Nigdy więcej alkoholu. Przecież jest dorosłym mężczyzną, a nie nastolatkiem, który podgląda i obmacuje dziewczyny!
***
Severus karmił właśnie Lily po raz kolejny, kiedy zdało mu się, że reaguje ona na jego dotyk. Czyżby niedawno rzucone zaklęcie podziałało? Przełykała normalnie – nie musiał masować jej gardła. Czuł się trochę śmiesznie – jakby karmił dziecko, a nie ukochaną kobietę.
Snape dobrze pamiętał, co Lily lubiła jeść, a czego nie cierpiała, i nie przygotowywał nic z tej drugiej kategorii. Kiedy skończył ją karmić, zobaczył, jak na jej wargach pojawia się lekki uśmiech. Czyżby śniła? A może wrócił jej zmysł smaku?
Westchnął. Nie przywykł do niepewności i niewiedzy. Każdy jego eliksir musiał być idealny, a jego wiedza na temat jego warzenia doskonała. Teraz jego uwagę zajmowało coś znacznie cenniejszego, a on uświadamiał sobie, jak mało wie.
Błądził po omacku – nikomu wcześniej nie udało się przywrócić zmarłych do życia. A już na pewno nie kogoś, kto nie żył od prawie dwudziestu lat. Zaklął. Na samą myśl, że kiedyś ją stracił, że ona kiedyś umarła… Nie, ona tylko spała. To co innego. Ona się obudzi, a wtedy on spali wszystkie czarnomagiczne grimuary.
Wyobraził sobie twarz Lily, kiedy ona otworzy oczy i go rozpozna. Wyobraził sobie, że odwzajemni jego uczucia. Jakby poniewczasie przypomniał sobie o Potterze – o chłopcu, za którego zginęła i który zawdzięczał jej życie. Może mógłby go przedstawić matce – cokolwiek, byle uczynić ją szczęśliwą.

Tbc.

———————————————–

Rozdział 1

Rozdział 2

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Ghost of Love


October of 2000

Severus Snape woke up suddenly. He glanced at the alarm clock, which was not ringing though, and then looked towards the door. In the second bedroom Evan Prince was sleeping… Evan, his old student… his son.
No sooner did he think it than he realized that it wasn’t Evan’s presence that woke him up. Somebody else was in the room! He reached for his wand, but was stopped by a familiar, soft voice.
‘Leave it, Sev. You won’t need it’
His eyes shot wide open. He pointed his wand at the source of the voice… the voice he couldn’t possibly be hearing, unless he was mad or dead.
Lily. Lily Evans smiled weakly at him. Her silhouette was transparent, similar to what the Bloody Baron looked like. Her red hair retained its color though, and so did her eyes… the eyes of her sons.
‘I’ve been waiting for so many years…’ Lily’s ghost said in a voice that broke.
Severus still couldn’t utter a sound. The woman’s specter moved towards him, concern in her eyes.
‘I’ve been waiting for so many years for you to finally notice me. I’ve been there the entire time, Sev… Why haven’t you seen me?’
‘Lil… it’s impossible… Voldemort-’
‘Voldemort has killed me, but I couldn’t just leave you all’
‘You all?’ his gut tightened at the words.
‘You, Harry… and Evan… You were my best friend, Sev. I didn’t want to see you tormented by that… That’s why I wasn’t here immediately afterwards… immediately after I’d died…’
Snape sat on the edge of the bed, extending his arm towards her involuntarily. Lily moved back an inch, still smiling wanly.
‘Then was Evan’ he made a peculiar gesture with his head, neither a nod nor an indication ‘just a mistake?’
Her green eyes – the ones he’d never forgotten – widened.
‘Sev! How can you think that! I’ve… loved you… until I learned what…’
Snape glanced swiftly at her. He thought he’d heard wrong.
‘I’ve loved you’ repeated Lily (he could see her silvery tears sliding down her face) ‘until I saw you among the Death Eaters…’
‘Wh-what? You saw me?’ his voice failed him at the thought that she’d seen the hideous mask, the awful tattoo… He glanced at his arm against his will.
Lily fell silent, as though realizing what she’d said.
‘Once. I’d recognize you anywhere, Sev. That was when I realized I have to hide our child, that he wouldn’t be safe. You were my closest friend… I began to love you and then… then you cast it all aside. You preferred Lucius Malfoy. Mulciber. Avery. You preferred them over me.’
Severus looked away. He’d have liked to tell her that she is exaggerating, but he couldn’t. The truth hurt – he knew Lily was right.
‘Why… why did you marry him?’
‘A lone woman was not safe in those times, Sev… thanks to you and your mates. James proposed – and I fell in love with him when I got to know him better. He’d grown out of the adolescent stupidity and he was quite handsome… Believe me – I didn’t do it to hurt you. You still were my friend. I never stopped hoping we’d meet again. I kept asking James to apologize to you in the future. We even thought of making you Harry’s godfather – but then a message came that we are to hide…’ Lily’s voice broke.
The ghostly shape of the woman knelt in front of him and took his hands. He did not feel her touch or her smell – how much he wanted to!
‘Tell me, Sev – what happened to my child? To Harry?’
‘He survived that night in Godric’s Hollow. He went to your sister. He was a Gryffindor at Hogwarts… and too much like his father. He was arrogant, loved mischief and showing off’ something prickled in his neck so he rearranged the bandage ‘But he was good in Defense Against the Dark Arts and he had lots of luck. He survived more encounters with Voldemort than anyone else in the Order of the Phoenix. Your… sacrifice… wouldn’t have saved him again. Voldemort was defeated and he – like he had not had enough – he decided to become an Auror’
‘You speak as though there was nothing of me in him, just all of James… I know you used to teach Potions – was he any good?’
‘Only in a year. The little miscreant had stolen my old book – do you remember it?’
‘Sev! How can you call my son such names! I know you avoid speaking clearly, as usual, you smartass! Tell me plainly – what does Harry have of me?’
‘Eyes’ it slipped out before he collected his thoughts. He remembered Nagini… the Shrieking Shack… and those green eyes staring at him. He’d really believed for a moment that it was her – Lily – staring at him.
The gaze of Lily’s, her sceptre’s, whatever to call it, softened. Almost as if she were “reading his thoughts”. He remembered she’d always been good at it, even though she’d never learnt Legilimency…
‘Anything else?’
‘He could choose his friends well’ Snape admitted reluctantly ‘He’s loyal to them. He’s not afraid to speak what he believes in. Although I wouldn’t be sure about his truthfulness…’ he scowled.
Lily sat next to him. The furniture seemed not to have felt her weight at all. Maybe she had none? He remembered the old legend about the Peverell brothers – maybe she was as the fiancée of the second brother was…?
‘Does Harry have someone? Or is he alone, like you and Evan?’
He did not ask her how did she know. Female intuition, most probably. Or maybe she’d known him too well.
‘I believe he is married. That is, I believe he had a wedding ring on his hand when he’d found me.’
‘You’re getting less observant. Are you getting old?’ Lily giggled. Suddenly her tone shifted ‘He’d “found” you? What do you mean, Sev?’
‘I had no wish to return after the war. I’d barely survived. It seems that Evan has found… your son and the man connected the dots and started searching for me.’
‘Evan’ Lily repeated like a sigh. ‘Tell me something about our child, Sev…’
‘He’d grown up in the orphanage you’d left him in. He came to Hogwarts, to Slytherin. He was one of my best students. He did not shame his House. After graduating he started a career abroad. A year ago he decided he wished to return and to find me. It seems he wanted answers to his questions. Maybe it was for the best that Potter had done it for me – I have no idea what I would be to tell him, Lil-’
The woman smiled in a way that induced madness in him. He realized that nothing changed even though twenty years passed. And then Lily leaned in and kissed him. He was surprised to notice he could feel her warm, sweet lips – her kisses, more and more passionate…
He didn’t know when his clothes had disappeared somewhere. Lily’s laughter sounded like it used to… and her red hair and her equally fiery eyes were dancing in front of his eyes.

END

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Patronuses


Patronuses

Spring of 1999

Ginny Weasley lay on her bed in the dormitory.
It was the middle of the night and all her colleagues were long asleep. Darkness reigned supreme, dispersed only by two silhouettes in the middle of the room.
Two Patronuses.
The slim, silvery mare whinnied softly and backed away a few steps. The stallion in front of her stepped forward and nudged her with his mouth. Ginny could almost feel his breath on her own skin.
Her patronus tossed her head, making her mane undulate. The mare shifted her sleek legs wider when the stallion mounted her.
The world whirled before the Gryffindor girl’s eyes. The copulating Patronuses seemed to be the only fixed point. For a moment she thought her fiancée lay in the bed next to her. A wave of heat consumed her.
She’d give anything for Harry to be there in reality.

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Patronusy


Ginny Weasley leżała na swoim łóżku w dormitorium.
Był środek nocy i wszystkie jej koleżanki dawno spały. Dookoła panowała ciemność, rozświetlona tylko przez dwie sylwetki na środku sali.
Dwa Patronusy.
Smukła srebrzysta klacz zarżała cicho i cofnęła się. Stojący przed nią ogier postąpił dwa kroki i trącił ją delikatnie pyskiem. Ginny niemal czuła jego oddech na swojej skórze.
Jej patronus podrzucił łbem, aż grzywa zafalowała. Klacz rozstawiła szerzej szczupłe nogi, kiedy ogier się na nią wspiął.
Świat zawirował przed oczami Gryfonki. Jedynym stałym punktem wydawały się dwa kopulujące patronusy. Przez moment zdało jej się, że obok niej w łóżku leży jej narzeczony.
Oblało ją nieznośne gorąco.
Dałaby wszystko, żeby Harry tu faktycznie był. Nie potrafiła zapomnieć pierwszej – i jak na razie jedynej – nocy, którą razem spędzili.
Widok ich patronusów jeszcze spotęgował te uczucia.

A/N: Stary drabulek, który mi zbetowała Nyks. Czekam na komentarze.

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Rodzina


Lato 2000

Harry Potter rozejrzał się, z trudem ukrywając nerwowość. Nie chciał się przyznać, nawet przed samym sobą, że gra na zwłokę. Towarzyszył mu jego przyrodni brat, Evan Prince. Stojąca obok Ginny trzymała za rękę Teddy’ego Lupina.
Młody czarodziej w końcu zebrał się w sobie i zapukał do drzwi. Usłyszał kroki, a następnie znajomy głos. Po chwili w wejściu ukazał się Dudley.
– Miło cię widzieć. Nie sądziłem, że skorzystasz z zaproszenia. Wejdźcie do środka – dodał, zauważając Ginny i Evana.
Blondyn wprowadził ich do domu. Salon niewiele się zmienił od czasów, kiedy Harry tu mieszkał. Czarodziej usiadł naprzeciw Dudleya, a miejsca po obu jego stronach zajęli Ginny i Evan. Kiedy jego kuzyn usiadł, zauważył, że zostało jeszcze jedno wolne krzesło. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że Dudley jest żonaty.
– Gdzie twoja żona?
– W kuchni, zaraz przyjdzie. Uparła się, że zrobi coś dobrego.
Nie minęło dziesięć minut, jak otworzyły się drzwi i do salonu weszła piękna kobieta o kruczoczarnych włosach, niosąca półmiski.
– Nie sądziłem, że ożeniłeś się z Azjatką, kuzynie – powiedział zdziwiony Evan.
Harry zamrugał oczami. Jego brat miał rację. Kiedy przyjrzał się dokładniej, wydało mu się, że ją zna… najprawdopodobniej z Hogwartu.
– Cześć Harry. Dawno się nie widzieliśmy – powiedziała kobieta znajomym głosem, a młody auror omal nie spadł z krzesła. Kątem oka zobaczył, że Ginny sięga po różdżkę…
– Cho Chang – powiedziała lodowatym tonem. – Co ty tu robisz? Nie wiem, czy zauważyłaś, ale Harry jest już zajęty…
– Nie bój się. Ja też jestem mężatką… Cho Dursley, swoją drogą, nie Chang.
Harry poczuł, że opada mu szczęka.
– Dudley, chyba nie ożeniłeś się z Cho Chang?!
Blondyn przeniósł wzrok z kuzyna na jego żonę, której spojrzenie miotało gromy, a potem spojrzał na Cho.
– W rzeczy samej – powiedział neutralnym głosem, zastanawiając się, czemu Ginny wygląda, jakby miała zaraz skoczyć jego żonie do oczu. – Cho wspominała, że się znacie… była dwa lata nad tobą, a trzy lata nad Ginny.
Harry odruchowo kiwnął głową, a potem wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Ginny nie mogła się zdecydować, czy ma się wściec, czy roześmiać. Evan Prince obserwował sytuację z umiarkowanym zainteresowaniem, zastanawiając się, jak bardzo szaloną ma rodzinę.
– No, znamy się. Cho była w Ravenclawie, tak swoją drogą… pewnie kojarzy Lunę Lovegood…
Zanim Cho zdążyła odpowiedzieć, Ginny Potter przegrała z samą sobą i narastającym śmiechem. Wycelowała palec w męża.
– „Znamy się”?! Tak się nazywa „chodziliśmy ze sobą prawie pół roku”?! Po co mnie tu w ogóle zabrałeś?
Evan stłumił chichot. Nieźle. Zwariowana sytuacja, nie ma co.
– A skąd miałem wiedzieć, że Dudley ożenił się akurat z nią?! Na litość Merlina, Gin, Cho byłaby ostatnią osobą, którą posądzałbym o małżeństwo…
W salonie zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Harry ugryzł się w język, Azjatka wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać, Ginny też nagle ucichła.
– Jak się poznaliście? – zapytał Evan, usiłując rozładować sytuację.
– Ginny ma rację: nie planowałam nigdy wyjść za mąż – Cho uśmiechnęła się słabo. – Opuściłam świat czarodziejów, żeby uciec od przeszłości, od obcych ludzi posyłających mi współczujące spojrzenia. Kiedy wybuchła wojna, Zakon Feniksa wziął mnie pod ochronę, podobnie jak wielu mugolaków i mugolskich krewnych czarodziejów…
– Nas też wzięto pod ochronę – podjął wątek Dudley. – W jednej z kryjówek spotkałem Cho po raz pierwszy. Wydała mi się ładna, tylko trochę smutna. Zdziwiło mnie, że wszyscy dookoła niej ciągle szepczą coś pod nosem… to musiało być dla niej szalenie irytujące. Przez Dedalusa poznałem większość jej historii. W końcu ją zagadnąłem – o pierwszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy – ciebie, Harry.
Harry parsknął śmiechem, podobnie jak Evan i Ginny.
– Cho nie ukrywała przede mną prawdy – kontynuował opowieść – powiedziała mi o tobie… o tym wszystkim, czego dokonałeś. Szybko się zakochałem. Mama i tata nie mieli nic przeciwko, myśleli, że jest mugolką. Nie wyprowadzaliśmy ich z błędu… Zdecydowaliśmy się w końcu na ślub. Nie spodziewałem się, że Cho się zgodzi, po Cedriku…
Przy stole znów zapadła cisza. Evan zauważył, że wszyscy wymieniają nerwowe spojrzenia. Harry chrząknął.
– Powiedziała ci o Cedriku? – spytał cicho.
– Po paru miesiącach.
Rozmowa się urwała, wszyscy zajęli się jedzeniem, kiedy nagle Dudley plasnął się dłonią w czoło.
– Jaki ze mnie dureń! Cho wspominała, że imiona w waszym świecie rzadko się powtarzają… Cedrik… Czy ten Cedrik, którego wołałeś przez sen kilka lat temu, nazywał się Diggory?
– Zmądrzałeś, Dud – powiedział ponuro Harry. – Tak, to był Cedrik Diggory. Nie sądziłem, że jeszcze pamiętasz… nie spodziewałem się, że połączysz fakty…
– Robię to ciągle w swojej pracy…- blondyn nagle urwał. – Boże, Harry… miałeś piętnaście lat, kiedy na twoich oczach zabito człowieka, a ja jeszcze się z tego wyśmiewałem!
– Nie mogłeś wiedzieć – powiedział sztywno młody auror.
Nagle z góry rozległ się łomot. Dudley i Cho wymienili spojrzenia, a potem mężczyzna wstał od stołu i ruszył w stronę schodów. Słyszeli jego głośne kroki, a potem podniesiony głos. Harry pomyślał, że kuzyn z kimś dyskutuje… ale to niemożliwe. Wuj Vernon i ciotka Petunia dawno by zeszli na dół, gdyby tu byli.
– Lily Ch’ien! – zagrzmiał w końcu głos Dudleya. – Mówiłem wam obojgu – nie zabieramy sobie nawzajem zabawek!
Harry aż podskoczył, a potem wbił niedowierzające spojrzenie w Cho. Ta lekko skinęła głową, dając do zrozumienia, że dobrze usłyszał.
Chwilę później u stóp schodów pojawił się Dudley… prowadzący nie jedno, ale dwójkę dzieci w wieku Teddy’ego, chłopca i dziewczynkę. Ona wyglądała na obrażoną, na co brat pokazał jej język. Blondyn chrząknął.
– Harry, poznaj nasze dzieci… Lily Ch’ien i Cedrik T’ien. Lily, Ced, to jest wasz wujek Harry.
Harry jeszcze nie zdążył się otrząsnąć po pierwszym szoku, a już zgotowano mu kolejny. Urocza dziewczynka o lekko azjatyckich rysach i kruczoczarnych włosach podbiegła do niego, zostawiając brata w tyle. Dopiero, kiedy próbowała wdrapać się na jego kolana, mógł się lepiej przyjrzeć jej twarzyczce.
Evan dostrzegł, że jego brat kompletnie zbaraniał. Odwrócił więc uwagę chłopca , próbując dociec, co tak zaskoczyło Harry’ego. Mała Lily zwróciła głowę w jego stronę i wtedy zrozumiał. Dziewczynka miała oczy swojej imienniczki, ich matki.
Dudley spokojnie odczytał spojrzenie Harry’ego.
– Sam widzisz, dlaczego Lily dostała takie, a nie inne imię. Kiedy tylko zobaczyłem jej oczy, pomyślałem o tobie, a potem o twojej mamie. Mama się popłakała, kiedy jej powiedziałem, że nazwałem ją po ciotce Lily.
– „Ciotce Lily”?! – powtórzył Harry. – Zawsze robiliście wszystko, żeby zapomnieć o tym, że Lily Evans była siostrą twojej matki… zapomnieć o tym, że twoja matka w ogóle miała siostrę…
Mugol uśmiechnął się gorzko.
– Wszyscy zmądrzeliśmy, no, może poza tatą. Pomyślałem, że dobrze by było, żeby Lily i Cedrik poznali ciebie i twojego chrześniaka.
– Czemu?
– Widzisz… pamiętasz te wszystkie rzeczy, które działy się wokół ciebie… podobnie się dzieje koło nich. Cho mówi, że są tacy jak ty i ona… dlatego, że ciotka Lily…
– Och – Harry’ego nareszcie olśniło. – Nie zazdroszczę. Ted jest jeden, a potrafi narobić sporo zamieszania.
Cho i Ginny wymieniły spojrzenia. Nagle oczy Azjatki rozszerzyły się – dostrzegła Evana.
– Harry? Kto to jest? Profesor Snape przecież nie żyje…
Evan i Harry popatrzyli po sobie niepewnie. Może lepiej nie rozgłaszać prawdy o Severusie… Dudley jęknął głośno.
– Pamiętasz, kochanie, mówiłem ci, jak Harry szukał rodziców pewnego czarodzieja? To właśnie on. Tyle że… umm… okazało się, że jest on z nami spokrewniony.
Cho wbiła lodowaty wzrok w wszystkich trzech mężczyzn po kolei, jakby oczekując, że któryś powie, że to żart. Harry nie wątpił, że dawna Krukonka domyśla się prawdy.
– Chcecie mi powiedzieć, że ten… człowiek… jest spokrewniony z Lily Evans? Jakiś dawno zaginiony kuzyn czy coś takiego?
– Nazywam się Evan Prince – rzekł Ślizgon. – Jestem, dokładnie rzecz biorąc, kuzynem twojego męża.
Azjatka podniosła brew, patrząc na niego z niedowierzaniem.
– Lily Evans miała tylko jedno dziecko…

END

A/N: Ostatni tekst z uniwersum „W poszukiwaniu ojca”. Betowała nieoceniona Nyks. Czekam na komentarze.

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Servitude ch. 10


Servitude ch. 10

Master Potter kept true to his word, Severus thought – sitting on his bed and playing with little Lupin. Mistress Potter had gone out for the next training, and her husband was sorting out his papers before a mission – from what the slave knew, his first.

‚Severus!’ his master peeked into the drawing room. ‚Teddy should rest now, and I’ve got a request…’

A request? How can his owner request anything from him? The owner’s duty is to give orders, and the slave is to perform them. Simple. Why cannot Potter understand it? Snape carried the boy to his room and read fairy tales ’till the brat fell asleep. Then he went out to search for master Potter.

His owner was sitting at his desk and was finishing putting the papers into the correct files. Upon seeing Severus, he hastily stashed the files into the desk.

‚Sorry, „classified”. Thank you for coming… won’t you sit down?’

The slave hesitated for a moment and then carried out the order – automatically.

‚What do you wish, master Potter?’

The young Auror shifted nervously on the chair. He twined his fingers together, then disentangled them, ran a hand through his hair. Snape remembered his owner used to do this when nervous. Thus he kept silent and waited for the man to speak.

‚You’d- you’d known my mother…’ Potter coughed and ran a hand over his face. ‚Maybe you could tell me something about her?’

‚I do not remember much, master Potter… I do not know what is that you expect.’

‚Doesn’t matter. Anything’ his owner spoke in a rushed, strained voice. ‚Anything.’

The slave remembered the conversation he’d overheard by accident some time ago. Master Potter knew nothing about his mother… about Lily. He closed his eyes and tried to remember something more than her voice and face. He wouldn’t be able to describe her voice – no one would.

‚She liked flowers. Lilies, like her name. Books. She read all – Muggle and Wizarding ones, all the same. She adored her parents and argued with her sister. Petunia was awful. I disliked her. Lily did, too.’

He stopped and rubbed his temples. His owner was staring at him fixatedly, like he was drinking in every single word. Maybe he was. A black-haired woman with a strained and pale face flickered in the back of his mind. Mother… How would it feel, not to have known her at all? If she’d died earlier…

‚Tell me something more’ master Potter asked, and Severus had an idiotic thought of little Lupin asking for another story. Even the tone of voice was similar…

‚Lily knew a lot. Not about magic – she hadn’t known anything before I told her. At Hogwarts…’ he had to stop, because he couldn’t breath ‚at Hogwarts she knew everything again. Lily was a genius. Her parents were so proud of her. Only…’

‚Only?’

‚Her sister… I don’t remember. They argued. Have I said it? I didn’t like her sister. Awful, she was. Nasty’

Severus fell silent and reached for the waiting glass of water. His head hurt. Too many memories… he saw his owner’s eyes glimmer and in his mind’s eye he saw Lily again… laughing, beautiful, happy. Lily… why did her son not know her? Why did she die?

‚I cannot answer this question, Severus’ master Potter said quietly and only then did he realize he’d voiced the question aloud.

Severus spent the next few days, telling his master these precious little things he remembered about Lily. He mentioned her wedding too – after all, he’d relived it not so long ago – but kept his dreams to himself. He did not think Potter would have wanted to hear about dreams – especially not of this kind.

‚Could you come here for a moment, Severus?’ his master asked one evening, and the slave was not surprised.

Snape sat down in the chair pointed out to him and coughed, trying to find in his memory a story he had not told yet. No sooner did he start speaking than his owner lifted his own hand and smiled slightly.

‚I thought you deserve a prize, Severus. You are fulfilling your duties very well. We’re all much pleased…’ the young wizard stood up and waved at him to follow.

The owner led Severus to an unused portion of the house. The slave’s foot had never strayed here, and judging from the way Potter walked, he was not there often either. Finally master Potter opened the solid wooden door.

Snape was struck speechless. Inside there were cauldrons, fires and shelves – the latter filled with ingredients he’d once had in his laboratory at Hogwarts. The room was even arranged in a similar way.

‚I didn’t suppose you liked the style, master Potter’ he said finally.

Master Potter laughed out loud.

‚I don’t. Besides, I’m not brewing Potions home. I wouldn’t want to explode the house. It is too dear to me.’

Severus looked at his owner, trying to determine if he was joking. It was a honest opinion of the man’s own skills and it matched what he’d remembered from having taught him.

‚No, Severus. It’s not my lab, it’s yours’

‚Mine?’ the slave repeated, as if he didn’t understand.

He really didn’t. He was not allowed to possess anything.

‚Yours. You can now go back to what you really can do and what you like. As a respite from taking care of Teddy, of course. I wouldn’t dare to rob him of your care. He likes you very much.’

‚Master Potter…’ Severus did not know what to say.

‚You told my wife you can brew Potions. Now you’ve got a chance to do that’

Tbc.

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Czarna magia r1


Rozdział 1

Maj 2000

Severus potarł dłonią czoło. Oderwał wzrok od księgi, którą studiował. Sięgnął po szklankę i wypił jej zawartość duszkiem. Zazwyczaj stronił od alkoholu – nie miał zamiaru stać się kopią swojego ojca – ale to była wyjątkowa sytuacja. Tych ksiąg czasem nie dawało się po prostu zrozumieć.
Pstryknął włącznikiem   światła, ponieważ zrobiło się już ciemno, i wrócił do czytania. Wiedział, że to czarna magia – żadna nowość dla niego. Zetknął się z nią wystarczająco wiele razy, kiedy był wśród śmierciożerców. Teraz, po wojnie, nie tknąłby jej metrowym kijem, ale mogło w niej tkwić rozwiązanie jego problemu.
Snape zagłębił się więc w czarnomagiczne księgi. Studiował inkantacje dawno zapomnianych zaklęć i takich, na których wykorzystanie niewielu się ważyło. Użycie jednego z nich było niewielką ceną za spełnienie jego marzeń.
Było niewielką ceną za ujrzenie Lily jeszcze raz. Przywrócenie jej do życia. Nie… wolał o tym myśleć jak o obudzeniu jej ze snu. Spała przez dziewiętnaście lat, niczym księżniczka z mugolskiej bajki. Nadszedł czas, by się obudziła. On ją obudzi.
***
Pewnej krótkiej majowej nocy Severus znalazł się na cmentarzu w Dolinie Godryka. To nie było miejsce dla jego Lily… czemu spała między umarłymi? Obok Jamesa Pottera? Pocieszyła go myśl, że Potter nie żyje – nie będzie mógł mu przeszkodzić. Miał jej ubrania – całą ich  szafę znalazł nietkniętą w jej domu.
Snape szedł pewnie pomiędzy grobami. Znał drogę na pamięć. Nie odważył się zapalić światła. Oczywiście różdżka nie była jego – stracił swoją tamtego dnia, kiedy Voldemort nasłał na niego Nagini…
Wreszcie stanął przed grobem, którego szukał. Jego Lily tu czekała… w słabym świetle księżyca mógł dostrzec jej nazwisko na grobie. Uśmiechnął się.
– Diffindo – wyszeptał, ściskając pożyczoną różdżkę.
Grobowiec Potterów… Jamesa Pottera… pękł na pół. Tak jak marmurowy grób Albusa, kiedy dwa lata temu Voldemort szukał Czarnej Różdżki. Czarodziej machnął różdżką po raz kolejny i ziemia usypała się w zgrabny kopczyk z boku. Mógł dojrzeć dwie trumny. W jednej spoczywał Potter, w drugiej spała jego Lily…
Uchylił wieko jednej z nich. Kilka kostek i garść prochu. Oparł czoło o brzeg trumny, zastanawiając się, czy to wszystko, co pozostało z dziewczyny, którą znał. Wtedy jego uwagę przyciągnęły inicjały wyryte na wieku. „J.P.”
Czym prędzej zatrzasnął trumnę i opuścił ją znów do grobu. Dobrze mu tak! Ostrożnie otworzył wieko drugiej. Nieco więcej kości. Szczupłych, delikatnych… niczym ona w młodości. Ostrożnie zawinął je w zielony płaszcz Lily.
Wziął ją ostrożnie na ręce. Potem będzie się zastanawiać, kto transmutował… przemienił ją w tę stertę kości. Kilka machnięć różdżką i grób Jamesa Pottera wyglądał tak, jak godzinę wcześniej.
Został tylko jeden mały szczegół. Skoro Lily nigdy nie umarła, nigdy tu nie spoczywała. Snape pomyślał zaklęcie i nazwisko Lily, razem z datami, zniknęło z grobowca…
***
Severus ostrożnie ułożył Lily na łóżku, które dla niej przygotował. Była taka drobna, taka krucha, taka delikatna. Wypowiedział jedno z zapomnianych zaklęć i patrzył z fascynacją, jak pojawiają się brakujące kości, a potem ścięgna, mięśnie i skóra.
Następne jego słowo przywróciło jej włosy i oczy. Wyglądała, jakby spała… z otwartymi oczami. Snape nie mógł się na nią napatrzeć. Przemknęło mu przez myśl, że zna jej ciało lepiej, niż jej tak zwany mąż. Wreszcie przymknął odrobinę jej powieki… wyglądała teraz tak naturalnie, tak niewinnie.
Mężczyzna przeczesał palcami jej rude włosy. Były takie, jak pamiętał. Lily była taka piękna… zdawała się tylko odrobinę starsza niż wtedy, kiedy widział ją po raz ostatni… dziewiętnaście lat temu.
Była całkiem naga. Ledwie się powstrzymał, żeby nie uczynić jej swoją, żeby jej nie wziąć. Zatrzymała go świadomość, że ona śpi. Może kiedy się obudzi…
Severus powoli, metodycznie ubrał Lily w jej własne ubranie – które odświeżył paroma czarami – od bielizny poczynając, na dżinsach i koszuli kończąc. Następnie usiadł z powrotem na krześle, zastanawiając się, jak mógłby ją obudzić. Co jakiś czas zerkał na jej uśpioną postać.

Cdn.

A/N: Betowane przez nieocenioną Nyks. Krótkość rozdziału to zabieg celowy – niedługo rozdział 2. Czekam na komentarze.

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski