Tag Archives: character: Teddy Lupin

Servitude ch 11


Severus was watching master Potter play with little master Teddy while he finished placing Potions on the shelves – high enough so that the child would not be able to reach them. Sometimes the slave thought his master enjoyed playing even more than the child did. He remembered what he’d heard once about Potter’s childhood.
Teddy was chasing a snitch that his godfather commandeered… so Potter used the moment to come closer and examine the Potions vials on the shelves – Dreamless Sleep, Blood Replenisher, dittany… more bottles that the young Auror could not exactly identify, but knew were used in healing.
‘You want to start an apothecary, Severus? I’d thought you wanted to brew for our use…’
‘Those Potions are for your use, master Potter, and for your wife’s. The career of an Auror or a Quidditch player is dangerous…’
The younger wizard looked from the shelves stashed full of Potions to Severus. The Potions Master saw gratitude in his eyes, and then Potter took his glasses off to wipe nervously at his eyes. Severus wanted to berate him like he would little master Teddy.
He walked away, remembering he has other duties… besides, he did not wish to listen to master Potter’s expressions of gratitude. While he was cleaning the drawing room, he watched mistress Potter flying in the garden. He wondered how she can enjoy so much that what is now her job.
Suddenly the doorbell rang. Severus saw Ginny Potter land in order to welcome the guest. He quickly stashed the rags and the mop away. He tried to blend in with the shadows – after all, the guest came to see the Potters.
Mistress Potter led a middle-aged brown-haired woman into the room. If not for the color, Snape would have mistaken the guest for Bellatrix Lestrange – she had the very same face. Her mouth was shaped like Narcissa Malfoy’s. The slave knew whom he saw even before little master Teddy ran into the room.
‘Nana!’ Teddy Lupin cried.
Master Potter followed a few steps behind the boy. His face lit up when he saw Andromeda Tonks.
‘It’s good to see you again, Dromeda’ he said ‘I was afraid you got sick again…’
‘I feel alright. I just needed some rest’ Severus saw a shadow in Andromeda’s eyes. The Potters seemed to notice it too, for they exchanged looks.
‘Teddy has got a lot of energy, sometimes a little too much’
‘Dora was the same’ mistress Tonks sighed.
Snape remembered that Andromeda Tonks had lost her husband, daughter and son-in-law in the war. Her only family was the little boy running excitedly at her feet. Severus thought of the three Black sisters. He’d known the eldest, Bellatrix, quite well. The middle one, Andromeda, he knew a bit less. The youngest, Narcissa, had just started when he finished school. Now only Narcissa and Andromeda were alive… Andromeda, who was wiped out from the family tree because she’d married a Muggle-born.
He looked up to find master Potter staring straight at him. The young Auror got up from the table and approached him. ‘Severus… do you know Andromeda?’
The slave nodded. He opened his mouth to ask, but he changed his mind and closed it.
‘What did you want to ask?’
‘Do Narcissa and Andromeda…’ he hesitated, searching for a correct word ‘maintain a form of contact?’
‘Ask her yourself’ Potter pushed him towards Andromeda like he would little master Teddy.
Andromeda Tonks turned to face him when she heard footsteps. Upon seeing him, she sank heavily into the chair, her face bloodless. Ginny Potter placed a hand on her arm.
‘Severus! I’d heard that you were dead… that Voldemort…’
‘The news are not always true, mistress Tonks. You should know this fact well.’
The woman sighed.
‘Was it worth it? The Dark Mark? I was in my fourth year when you graduated… when you joined him…’
‘What do you mean?’ Snape furrowed his brow.
‘They said you did it to have your revenge on James Potter, the Gryffindor. Or on Lily Evans…’
‘L-Lily?’
‘Indeed. Don’t think the other Slytherins did not notice how abruptly your friendship with her ended. We were not stupid. Many a person wondered what did you see in that Gryffindor, for you to defend her so determinedly…’
Severus looked away. How well he remembered the day when he’d called her that awful word. It was all James Potter’s fault. He wanted to have his revenge on the man… and he’d never achieved it.
‘No. The Dark Mark did not give me what I’d wished for’
‘Instead, it killed her. Lily Evans… and so many more… my Ted and Dora- Tell me, what did you feel when you heard you dear friend was dead? What did you feel then?!… Maybe you’ll understand what I felt when Bella killed my daughter!’
Severus barely heard the final sentence of Andromeda’s. There was a buzzing in his ears. He heard Albus’s voice again, as though from far away, telling him that Lily was dead. The knowledge that he’d brought it on himself was suffocating.
If he’d never taken the Dark Mark… if he’d never wanted to curry favor with the leader… if he’d never heard Trelawney’s prophecy… if he’d never passed it on to Voldemort…
Lily would still be alive.

Tbc.
———————————————————————–

Chapter 1

Chapter 2

Chapter 3

Chapter 4

Chapter 5

Chapter  6

Chapter 7

Chapter 8

Chapter 9

Chapter 10

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Służba r11


Severus obserwował pana Pottera bawiącego się z paniczem Teddym, kończąc układanie zapasów eliksirów na półkach – położonych na tyle wysoko, by chłopiec nie mógł do nich dosięgnąć. Czasami niewolnik miał wrażenie, że jego właściciel czerpie jeszcze więcej przyjemności z zabawy, niż dziecko. Przypomniał sobie, co  kiedyś usłyszał o dzieciństwie Pottera.
Teddy gonił znicza, którego ruchami kierował jego ojciec chrzestny… Potter wykorzystał chwilę, by podejść i zbadać postawione na półkach eliksiry – Bezsenny Sen, Namnażacz Krwi, esencja dyptamu… kolejne buteleczki, których zawartości młody auror nie mógł rozpoznać na pierwszy rzut oka, ale wiedział, że są używane w leczeniu.
– Chciałbyś założyć aptekę, Severusie? Sądziłem, że chciałeś warzyć eliksiry na nasz użytek…
– To są eliksiry na pana użytek, panie Potter, i pańskiej żony. Kariera aurora albo gracza quidditcha jest niebezpieczna…
Młodszy czarodziej przeniósł wzrok z półek pełnych eliksirów na Severusa. Mistrz Eliksirów zobaczył w jego oczach wdzięczność, a potem Potter ściągnął okulary i nerwowo wytarł oczy rękawem. Severus miał ochotę go skarcić niczym panicza Teddy’ego.
Odszedł, przypomniawszy sobie, że ma także inne obowiązki… poza tym nie miał ochoty wysłuchiwać wyrazów wdzięczności Pottera. Sprzątając salon, obserwował panią Potter latającą w ogrodzie. Zastanawiał się, jak może ona czerpać tyle przyjemności z czegoś, co było jej pracą.
Nagle zadzwonił dzwonek. Severus zobaczył, jak Ginny Potter ląduje, by przywitać gościa. Szybko schował ścierki i mopa na miejsce. Próbował wtopić się w cień – w końcu gość przyszedł do Potterów.
Pani Potter wprowadziła do salonu niemłodą już kobietę o brązowych włosach. Gdyby nie ich kolor, Snape wziąłby ją za Bellatrix Lestrange – kobieta miała taką samą twarz. Kształt ust za to miała identyczny jak Narcyza Malfoy. Niewolnik wiedział, kogo ma przed sobą, jeszcze zanim do pokoju wbiegł panicz Teddy.
– Nana! – wykrzyknął Teddy Lupin.
Kilka kroków za chłopcem podążał pan Potter, którego twarz rozjaśniła się na widok Andromedy Tonks.
– Dobrze cię znów widzieć, Dromeda – powiedział. – Bałem się, że znowu zachorowałaś…
– Czuję się dobrze. Po prostu potrzebowałam trochę odpoczynku – Severus zobaczył w oczach Andromedy cień. Potterowie najwyraźniej też go zauważyli, bowiem wymienili spojrzenia.
– Teddy ma mnóstwo energii, czasem aż za dużo.
– Dora była taka sama – westchnęła pani Tonks.
Snape przypomniał sobie, że Andromeda Tonks straciła na wojnie męża, córkę i zięcia. Jedyną jej rodziną był mały chłopiec, biegający z ekscytacją u jej stóp. Severus pomyślał o trzech siostrach Black. Dobrze znał najstarszą, Bellatrix. Średnią, Andromedę, znał trochę gorzej. Najmłodsza, Narcyza, dopiero zaczynała naukę, kiedy on kończył szkołę. Teraz żyły już tylko Narcyza i Andromeda… Andromeda, którą wymazano z drzewa rodowego za małżeństwo z mugolakiem.
Podniósł wzrok i zobaczył, że pan Potter patrzy bezpośrednio na niego. Młody auror wstał od stołu i podszedł do niego. – Severus… znasz Andromedę?
Niewolnik skinął głową. Otworzył usta, by zadać pytanie, ale zmienił zdanie i je zamknął.
– O co chciałeś zapytać?
– Czy Narcyza i Andromeda… – zawahał się, szukając odpowiedniego słowa – utrzymują kontakty?
– Sam ją zapytaj – Potter popchnął go w kierunku Andromedy niczym panicza Teddy’ego.
Andromeda Tonks odwróciła się w jego stronę na dźwięk kroków. Kiedy go zobaczyła, z jej twarzy odpłynęła cała krew i opadła ciężko na krzesło. Ginny Potter położyła rękę na jej ramieniu.
– Severus! Słyszałam, że nie żyjesz… że Voldemort…
– Wieści nie zawsze są prawdziwe, pani Tonks. Powinna pani dobrze o tym wiedzieć.
Kobieta westchnęła.
– Czy… czy to było tego warte? Mroczny Znak? Byłam na czwartym roku, kiedy ty kończyłeś szkołę… kiedy dołączyłeś do niego…
– Co ma pani na myśli? – Snape zmarszczył brwi.
– Mówiono, że zrobiłeś to, by zemścić się na Jamesie Potterze z Gryffindoru. Albo na Lily Evans…
– L-Lily?
– Owszem. Nie myśl, że inni Ślizgoni nie zauważyli, jak nagle skończyła się twoja z nią przyjaźń. Nie byliśmy ślepi. Niejeden zastanawiał się, co widzisz w tej Gryfonce, że tak zawzięcie jej broniłeś…
Severus odwrócił wzrok. Jak dobrze pamiętał ten dzień, kiedy nazwał ją tym okropnym słowem. Wszystko było winą Jamesa Pottera. Chciał się na nim zemścić… i nigdy tego nie osiągnął.
– Nie. Mroczny Znak nie dał mi tego, czego chciałem.
– A zamiast tego ją zabił. Lily Evans… i tak wielu innych… Mojego Teda i Dorę… Powiedz mi, co czułeś, kiedy się dowiedziałeś, że twoja droga przyjaciółka nie żyje? Co wtedy czułeś?! … Może wtedy będziesz wiedział, co czułam, kiedy Bella zabiła moją córkę!
Severus ledwie słyszał jej ostatnie zdanie. W uszach mu szumiało. Jakby z wielkiej odległości słyszał znowu głos Albusa, mówiącego, że Lily nie żyje. Przytłaczała go świadomość, że on sam do tego doprowadził.
Gdyby nigdy nie przyjął Mrocznego Znaku… gdyby nie chciał się przypodobać przywódcy… gdyby nigdy nie usłyszał przepowiedni Trelawney… gdyby jej nie przekazał Voldemortowi…
Lily wciąż by żyła.

Cdn.

A/N: Betowane przez cudowną Nyks. Przepraszam za opóźnienie, ale studia piechotą nie chodzą.

——————————————————

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Dodaj komentarz

Filed under Fanfiction, Polski

Servitude ch. 10


Servitude ch. 10

Master Potter kept true to his word, Severus thought – sitting on his bed and playing with little Lupin. Mistress Potter had gone out for the next training, and her husband was sorting out his papers before a mission – from what the slave knew, his first.

‚Severus!’ his master peeked into the drawing room. ‚Teddy should rest now, and I’ve got a request…’

A request? How can his owner request anything from him? The owner’s duty is to give orders, and the slave is to perform them. Simple. Why cannot Potter understand it? Snape carried the boy to his room and read fairy tales ’till the brat fell asleep. Then he went out to search for master Potter.

His owner was sitting at his desk and was finishing putting the papers into the correct files. Upon seeing Severus, he hastily stashed the files into the desk.

‚Sorry, „classified”. Thank you for coming… won’t you sit down?’

The slave hesitated for a moment and then carried out the order – automatically.

‚What do you wish, master Potter?’

The young Auror shifted nervously on the chair. He twined his fingers together, then disentangled them, ran a hand through his hair. Snape remembered his owner used to do this when nervous. Thus he kept silent and waited for the man to speak.

‚You’d- you’d known my mother…’ Potter coughed and ran a hand over his face. ‚Maybe you could tell me something about her?’

‚I do not remember much, master Potter… I do not know what is that you expect.’

‚Doesn’t matter. Anything’ his owner spoke in a rushed, strained voice. ‚Anything.’

The slave remembered the conversation he’d overheard by accident some time ago. Master Potter knew nothing about his mother… about Lily. He closed his eyes and tried to remember something more than her voice and face. He wouldn’t be able to describe her voice – no one would.

‚She liked flowers. Lilies, like her name. Books. She read all – Muggle and Wizarding ones, all the same. She adored her parents and argued with her sister. Petunia was awful. I disliked her. Lily did, too.’

He stopped and rubbed his temples. His owner was staring at him fixatedly, like he was drinking in every single word. Maybe he was. A black-haired woman with a strained and pale face flickered in the back of his mind. Mother… How would it feel, not to have known her at all? If she’d died earlier…

‚Tell me something more’ master Potter asked, and Severus had an idiotic thought of little Lupin asking for another story. Even the tone of voice was similar…

‚Lily knew a lot. Not about magic – she hadn’t known anything before I told her. At Hogwarts…’ he had to stop, because he couldn’t breath ‚at Hogwarts she knew everything again. Lily was a genius. Her parents were so proud of her. Only…’

‚Only?’

‚Her sister… I don’t remember. They argued. Have I said it? I didn’t like her sister. Awful, she was. Nasty’

Severus fell silent and reached for the waiting glass of water. His head hurt. Too many memories… he saw his owner’s eyes glimmer and in his mind’s eye he saw Lily again… laughing, beautiful, happy. Lily… why did her son not know her? Why did she die?

‚I cannot answer this question, Severus’ master Potter said quietly and only then did he realize he’d voiced the question aloud.

Severus spent the next few days, telling his master these precious little things he remembered about Lily. He mentioned her wedding too – after all, he’d relived it not so long ago – but kept his dreams to himself. He did not think Potter would have wanted to hear about dreams – especially not of this kind.

‚Could you come here for a moment, Severus?’ his master asked one evening, and the slave was not surprised.

Snape sat down in the chair pointed out to him and coughed, trying to find in his memory a story he had not told yet. No sooner did he start speaking than his owner lifted his own hand and smiled slightly.

‚I thought you deserve a prize, Severus. You are fulfilling your duties very well. We’re all much pleased…’ the young wizard stood up and waved at him to follow.

The owner led Severus to an unused portion of the house. The slave’s foot had never strayed here, and judging from the way Potter walked, he was not there often either. Finally master Potter opened the solid wooden door.

Snape was struck speechless. Inside there were cauldrons, fires and shelves – the latter filled with ingredients he’d once had in his laboratory at Hogwarts. The room was even arranged in a similar way.

‚I didn’t suppose you liked the style, master Potter’ he said finally.

Master Potter laughed out loud.

‚I don’t. Besides, I’m not brewing Potions home. I wouldn’t want to explode the house. It is too dear to me.’

Severus looked at his owner, trying to determine if he was joking. It was a honest opinion of the man’s own skills and it matched what he’d remembered from having taught him.

‚No, Severus. It’s not my lab, it’s yours’

‚Mine?’ the slave repeated, as if he didn’t understand.

He really didn’t. He was not allowed to possess anything.

‚Yours. You can now go back to what you really can do and what you like. As a respite from taking care of Teddy, of course. I wouldn’t dare to rob him of your care. He likes you very much.’

‚Master Potter…’ Severus did not know what to say.

‚You told my wife you can brew Potions. Now you’ve got a chance to do that’

Tbc.

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Służba r10


Pan Potter dotrzymał słowa, pomyślał Severus, siedząc na swoim łóżku i zabawiając małego Lupina. Pani Potter wyszła na kolejny trening, a jej mąż porządkował papiery przed misją – z tego, co wiedział niewolnik, jego pierwszą.

–         Severus! – do salonu zajrzał jego właściciel. – Teddy powinien odpocząć, a ja mam do ciebie małą prośbę.

Prośbę? Jak jego właściciel może go o cokolwiek prosić? Przecież pan jest od wydawania rozkazów, a niewolnik od ich wykonywania. Proste. Czemu Potter nie może tego zrozumieć? Snape zaniósł chłopca do pokoju i tak długo czytał mu bajki, aż ten zasnął. Następnie udał się na poszukiwania pana Pottera.
Właściciel siedział przy swoim biurku i kończył właśnie chowanie papierzysk do teczek. Ujrzawszy Severusa, wrzucił pospiesznie teczki do biurka.

–         Sorry, „ściśle tajne”. Dziękuję, że przyszedłeś… usiądziesz?

Niewolnik zawahał się na chwilę, a potem wykonał polecenie – automatycznie.

–         Czego pan sobie życzy, panie Potter?

Młody auror poprawił się nerwowo na krześle. Zaplótł palce, potem je rozplótł i przeczesał dłonią włosy. Snape pamiętał, że jego właściciel robił tak, kiedy był zdenerwowany. Milczał więc i czekał, aż ten się odezwie.

–         Znał- znałeś moją matkę – Potter chrząknął i potarł dłonią twarz. – Może mógłbyś mi coś o niej opowiedzieć?

–         Nie pamiętam dużo, panie Potter… Nie wiem, czego pan ode mnie oczekuje…

–         Nieważne. Cokolwiek – jego właściciel mówił gwałtownie, urywanym głosem. – Cokolwiek.

Niewolnik przypomniał sobie rozmowę, którą przypadkiem usłyszał jakiś czas temu. Pan Potter nic nie wiedział o swojej matce… o Lily. Zamknął oczy i próbował przypomnieć sobie coś więcej, niż tylko jej twarz i głos. Nie byłby w stanie opisać jej głosu – nikt nie mógłby tego dokonać.

–         Lubiła kwiaty. Lilie, takie jak jej imię. Książki. Czytała wszystkie – mugolskie i czarodziejskie tak samo. Uwielbiała rodziców i kłóciła się z siostrą. Petunia była okropna. Nie lubiłem jej. Lily też nie.

Przerwał, potarł dłońmi skronie. Właściciel wpatrywał się w niego z napięciem, jakby spijając każde słowo. Może tak było. Przed oczami mignęła mu czarnowłosa kobieta o bladej i napiętej twarzy. Mama… Spróbował sobie wyobrazić, jak by to było nigdy jej nie znać. Gdyby umarła wcześniej…

–         Powiedz coś jeszcze – poprosił pan Potter, a Snape miał idiotyczne skojarzenie z małym Lupinem proszącym o kolejną bajkę. Nawet ton głosu był podobny…

–         Lily dużo wiedziała. Nie o magii – o niej nic nie wiedziała, póki jej nie powiedziałem. W Hogwarcie… – musiał przerwać, jakoś zaparło mu dech w piersiach – w Hogwarcie znowu wszystko wiedziała. Lily była geniuszem. Rodzice byli z niej tacy dumni. Tylko…

–         Tylko?

–         Siostra… nie pamiętam. Kłóciły się. Mówiłem już? Nie lubiłem jej siostry. Okropna była. Paskuda.

Severus zamilkł i sięgnął po podstawioną szklankę wody. Głowa go bolała. Za dużo wspomnień… zobaczył, jak błyszczą oczy jego właściciela i oczami wyobraźni znów ujrzał roześmianą, piękną, szczęśliwą Lily. Lily… dlaczego jej syn jej nie znał? Dlaczego Lily zginęła?

–         Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, Severus – powiedział cicho pan Potter, a on zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos.

***

Severus spędził następnych kilka dni, opowiadając swojemu panu te nieliczne rzeczy, które sobie przypomniał o Lily. Wspomniał też o jej ślubie – wszak przeżył go ponownie, całkiem niedawno – ale swoje sny zachował dla siebie. Nie sądził, żeby Potter chciał słyszeć o marzeniach sennych, zwłaszcza takich.

–         Pozwól tu na chwilę, Severus – rzucił jego właściciel pewnego wieczora, a niewolnik nie był tym zaskoczony.

Snape zajął wskazane mu krzesło i odchrząknął, próbując znaleźć w swojej – dziurawej – pamięci jakąś historię, której jeszcze nie opowiadał. Kiedy tylko zaczął mówić, pan Potter uśmiechnął się lekko i podniósł dłoń.

–         Pomyślałem sobie, że zasługujesz na nagrodę, Severus. Dobrze wykonujesz swoje obowiązki. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni… – młody czarodziej wstał i skinął na niego, by podążył za nim.

Właściciel poprowadził Severusa do nieużywanej części domu. Noga niewolnika tu jeszcze nie postała, a sądząc po tym, jak szedł Potter, on też nie bywał tu często. Wreszcie pan Potter otworzył solidne drewniane drzwi.

Snape oniemiał. Wewnątrz znajdowały się kociołki, piecyki, a także półki uginające się od składników, które kiedyś miał w swoim laboratorium w Hogwarcie. Pokój był nawet podobnie urządzony.

–         Nie sądziłem, że lubi pan ten styl, panie Potter – powiedział wreszcie.

Pan Potter parsknął śmiechem.

– Nie lubię. Poza tym nie warzę eliksirów w domu. Nie chciałbym wysadzić go w powietrze. Za bardzo jestem do niego przywiązany.

Severus popatrzył na swojego właściciela, jakby chcąc ocenić, czy ten żartuje. Była to trzeźwa ocena jego własnych umiejętności i pasowała do tego, co pamiętał z czasów, kiedy był jego nauczycielem.

–         Nie, Severusie. To nie jest moje laboratorium, tylko twoje.

–         Moje? – powtórzył niewolnik, jakby nie rozumiejąc.

Rzeczywiście nie rozumiał. Przecież on nie miał prawa niczego posiadać.

–         Twoje. Możesz teraz wrócić do tego, co naprawdę umiesz i lubisz. W przerwie między zajmowaniem się Teddym, oczywiście. Nie śmiałbym go pozbawić twojej opieki. Bardzo cię lubi.

–         Panie Potter… – Severus nie wiedział, co powiedzieć.

–         Powiedziałeś mojej żonie, że możesz warzyć eliksiry. Masz teraz taką szansę.

 

Cdn.

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Servitude ch. 9


Servitude ch. 9

 

When Severus opened his eyes the first thing he saw was white. He no longer felt that awful pain. He could not move, but it was probably normal. He seemed to have died… as well he should. Nobody will be able to torment him more. He thought he would see Lily.

He felt someone touching his hand. He tried to turn around. He managed to move his eyes, but not his head. Green eyes. Lily’s eyes.

‘Lily? Is that heaven, Lil?’ – he did not hear his own voice, but maybe in heaven it is normal… or maybe he is in hell and the devil is tormenting him with a vision of Lily? He was not a good man… he was not a religious man…

‘Severus’ a male voice said ‘You’re alive, you’re in St. Mungo’s… Do not move – the Healers think you could have damaged your spine – and do not talk, your throat is raw.’

It’s not Lily, Snape thought disappointedly. He is in hospital? Did they want to heal him again and whip him more again? Or try his own spell on him – Sectumsempra? But this man seemed genuinely worried…

The man’s entire face was now in his field of vision. Lily’s son. Harry Potter. Did he come here to torment him, to aid in breaking him? No sooner had that thought formed in his mind than he realized that Potter is his owner. He remembered hearing his owner’s conversation with Miss Granger…

‘You- did – not – have – to – Master – Potter’ he said with difficulty.

The Boy-Who-Lived lifted his eyebrows.

‘It is not my habit to leave a suffering man to the whims of fate, Severus’

‘No…’ a sudden coughing attack shook Severus. ‘I… am… a slave…’

‘Never mind that. My m- Lily would not have done that. I wouldn’t either. I am her son.’ Potter glanced in the direction of the doorway. ‘Ginny and Teddy are waiting outside. Should I let them in?’

‘Y… Your decision… Master’ Severus tried to look anywhere, just not at his owner’s face.

‘Nonsense’ the younger wizard said in a decisive voice. ‘Tell me whether I should let them in’

The slave felt trapped. He could not have an opinion or make decisions – but his owner expected him to. And if he wished, master Potter could do worse things… for example reveal the truth about himself and Lily… He shivered. He shook his head.

‘No?’ Potter repeated and vacated the chair, presumably to relay the information.

‘Master Potter!…’ Snape fell victim to the coughing fit again. ‘M-M…’

His frustration must have been clear on his face, because his owner simply asked ‘Yes or no?’ At his nod, Potter opened the door. The moment they were opening, little master Teddy ran into the room as fast as he could, shouting.

‘Unca Harry! Sev OK?’

Potter lifted the boy that had gotten hold of the columns of the bed and was angling his head upwards. Snape noticed that this time the boy had straight black shoulder-length hair and black eyes. It reminded him of someone… His gaze fell onto the mirror beside the bed and then he understood – little master Teddy was imitating his appearance!

‘Wh- why does the little master…’ he forced out, surprised.

‘Teddy usually takes the appearance of the people he likes’ Ginny Potter explained as she came closer. ‘You wouldn’t believe Harry, how many times he had asked about Severus during our short stay at Andromeda’s…’

‘Nana! Sev!’ little Lupin interjected, and the Potters laughed.

Severus was trying very hard to understand… little master Teddy liked him? How could the master like the slave? Take the slave’s appearance? Is this a plot of some sort? Did the Potters manipulate the child so that it was seen what a poor slave he is? One that does not know his place?

That thought nearly made him stop breathing. He tried to move… that bed wasn’t for him, there must have been a mistake… He managed to swing his legs over the edge…

‘Severus!’ Ginny called, coming closer. ‘Do not move!’

The slave felt his fear increase when mistress Potter placed his legs back on the bed and covered them with a quilt. Did they wish for him to be shut away here? For him to spend the rest of his life in St. Mungo’s like… like Bellatrix’s victims?

He could not oppose his mistress’s order – it was unthinkable – but his fingers clenched on the quilt. Every moment he could throw it aside and end this farce. Little master smiled at him, safe in his godfather’s arms.

‘Sev OK?’ the child repeated.

Potter looked from little Lupin to him and back. He seemed not to know what to say. Severus remembered master Potter has had little contact with small children. It had to be hard for him. He tried to smile when he felt his owner’s gaze on himself.

‘The Healers say you will be cleared to go home in a few days… Hear that, Teddy? Sev will soon be with us again!’

Little master Teddy clapped his hands and smiled at mistress Potter. Snape wondered for a moment whether Lupin had chosen her to be the child’s godmother, or if she became one through marriage… Master Potter grabbed the quilt when he tried to get up again.

‘Were you always such a hard patient?’ his eyes were laughing ‘Maybe you’d prefer us to stay here?’

The slave shook his head fiercely. His masters would be forced to stay in St. Mungo’s for a few days only because of him?! He tried to get up again. His owner smiled.

‘Should I look for a toy like I did for Teddy? Or should I put you to sleep? Maybe not, it’d be kinda hard… Do you happen to know what I would have to use?’

Snape gave him a slightly hurt look, as if to say ‘Who do you think I am? I was your Potions Master for five years!’ and then he suddenly remembered who he is talking to. The entire blood left his face.

‘You can be honest with me. I’d bet you wanted to say a moment ago that I had not learned anything in your lessons…’ master Potter said, imitating his own voice perfectly.

‘I… would… use… different… words, master Potter’ Severus said.

Potter’s lips twitched.

‘I think so too. So will I learn what I… you… would need, or should I ask Hermione?’

He replied before he realized he was doing it. A moment later he was having a discussion with Potter – who seemed to have taken an interest in Potions in his line of work. A very polite one, at least on his part, but still – he was conversing with his owner almost like they were equal. When it crossed his mind that he should not behave like that, he heard a child’s laughter.

‘Good Sev!’ little master Lupin said, pointing his finger at him.

‘Teddy sweetie, we do not point fingers’ mistress Potter admonished him softly.

‘I can see Teddy has had enough. We’ll say goodbye for now and we’ll visit you tomorrow’ Potter bent over Severus.

 

Tbc.

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Służba r.9


Rozdział 9

 

Kiedy Severus otworzył oczy, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, była biel. Nie czuł już tego strasznego bólu. Nie mógł się też poruszyć, ale to chyba normalne. Najwyraźniej umarł… i dobrze. Nikt już nie będzie mógł go dręczyć. Pomyślał, że zobaczy Lily.

Poczuł dotyk na swojej ręce. Spróbował się odwrócić. Z trudem udało mu się poruszyć oczami, ale nie głową. Zielone oczy. Oczy Lily.

–         Lily? Czy to jest niebo, Lil? – nie słyszał własnego głosu, ale może w niebie to normalne… a może znalazł się w piekle i diabeł go dręczy wizją Lily? Nie był dobrym człowiekiem… nie był religijnym człowiekiem…

–         Severus – powiedział męski głos. – Żyjesz, jesteś w Świętym Mungu… Nie ruszaj się – uzdrowiciele sądzą, że mogłeś sobie uszkodzić kręgosłup – i nie mów, masz zdarte gardło.

To nie Lily, pomyślał zawiedziony Snape. Jest w szpitalu? Czyżby chcieli znów go wyleczyć i ponownie poczęstować batem? Albo jego własnym zaklęciem – Sectumsemprą? Ale ten mężczyzna wydawał się szczerze zmartwiony…

W polu jego widzenia pojawiła się naraz cała twarz mężczyzny. Syn Lily. Harry Potter. Czyżby przyszedł tu go dręczyć, dopomóc w jego złamaniu? Ledwie ta myśl się uformowała, skojarzył, że Potter jest jego właścicielem. Przypomniało mu się, że słyszał jego rozmowę z panną Granger…

–         Nie – musiał – pan – panie – Potter… – powiedział z wysiłkiem.

Chłopiec-Który-Przeżył podniósł brwi.

–         Nie mam zwyczaju zostawiać cierpiącego człowieka na pastwę losu, Severusie.

–         Nie… – Severusem wstrząsnął nagły atak kaszlu. – Jestem… niewolnikiem…

–         Nieważne. Moja m- Lily by tego nie zrobiła. Ja też nie. Jestem jej synem. – Potter zerknął w stronę drzwi. – Ginny i Teddy czekają na zewnątrz. Czy mam ich wpuścić?

–         P… Pana… decyzja… – Snape próbował patrzeć gdziekolwiek, byle nie na twarz właściciela.

–         Nonsens. – powiedział zdecydowanie młodszy czarodziej. – Powiedz mi, czy mam ich wpuścić?

Niewolnik czuł się złapany w pułapkę. Nie mógł mieć zdania ani podejmować decyzji – ale jego właściciel tego od niego oczekiwał. A jeśli zechce, pan Potter może zrobić gorsze rzeczy… na przykład ujawnić prawdę o nim i o Lily… Zadrżał. Potrząsnął głową.

–         Nie? – powtórzył Potter i wstał ze krzesła, najpewniej, by przekazać informację.

–         Panie Potter!… – Snape rozkaszlał się znowu. – P-P…

Jego frustracja musiała się odbić na jego twarzy, bowiem jego właściciel spytał tylko: „Tak czy nie?”. Na skinienie głową, Potter otworzył drzwi. Ledwie te się uchyliły, do pokoju wbiegł, najszybciej jak umiał, panicz Teddy, wołając:

–         Wujku Harry! Sev OK?

Potter podniósł chłopca, który uczepił się nóg łóżka i zadzierał główkę do góry. Snape dostrzegł, że chłopiec tym razem miał proste czarne włosy do ramion i czarne oczy. Kogoś mu to przypominało… Jego spojrzenie padło na lusterko stojące przy łóżku i wtedy zrozumiał – panicz Teddy naśladował jego wygląd!

–         Cz-czemu – panicz… – wykrztusił zaskoczony.

–         Teddy najchętniej przybiera wygląd tych, których lubi – wyjaśniła Ginny Potter, podchodząc bliżej. – Nie uwierzysz Harry, ile razy pytał o Severusa w ciągu krótkiego pobytu u Andromedy…

–         Nana! Sev! – wtrącił mały Lupin, a Potterowie się roześmieli.

Severus z trudem próbował zrozumieć… panicz Teddy go lubił? Jak panicz mógł lubić niewolnika? Przybierać wygląd niewolnika? Czy to jakiś spisek? Czy Potterowie manipulowali dzieckiem, by wyszło na jaw, jakim nieudolnym jest sługą? Że nie zna swojego miejsca?

Ta myśl sprawiła, że prawie przestał oddychać. Próbował się poruszyć… To łóżko nie było dla niego, musiało dojść do jakiejś pomyłki… Udało mu się przerzucić nogi nad brzegiem…

–         Severus! – zawołała Ginny, podbiegając do niego. – Nie ruszaj się!

Niewolnik poczuł, jak jego strach rośnie, kiedy pani Potter położyła jego nogi z powrotem na łóżku i przykryła kocem. Czy oni chcieli go tu zamknąć? Żeby resztę życia spędził w Św. Mungu niczym… niczym ofiary Bellatrix?

Nie mógł się sprzeciwić rozkazowi pani – byłoby to nie do pomyślenia – ale jego palce zacisnęły się na kocu. W każdej chwili mógł go odrzucić na bok i zakończyć tę farsę. Panicz uśmiechnął się do niego, bezpieczny w ramionach ojca chrzestnego.

–         Sev OK? – powtórzyło dziecko.

Potter przeniósł wzrok z małego Lupina na niego i z powrotem. Najwyraźniej nie wiedział, co powiedzieć. Severus przypomniał sobie, że pan Potter nie miał dużo kontaktu z małymi dziećmi. Musiało to być dla niego trudne. Spróbował się uśmiechnąć, kiedy poczuł na sobie spojrzenie właściciela.

–         Uzdrowiciele mówią, że za kilka dni będziesz mógł wrócić do domu… Słyszysz, Teddy? Sev niedługo będzie z nami!

Panicz Teddy klasnął w rączki, a potem uśmiechnął się do pani Potter. Snape zastanowił się przelotnie, czy Lupin wybrał ją na matkę chrzestną dziecka, czy też stała się nią poprzez małżeństwo… Pan Potter złapał za koc, kiedy próbował znów wstać.

–         Czy zawsze byłeś takim trudnym pacjentem? – jego oczy się śmiały – Może chciałbyś, żebyśmy tu zostali?

Niewolnik potrząsnął gwałtownie głową. Jego państwo mieliby zostać w Św. Mungu przez kilka dni tylko z jego powodu?! Znów spróbował wstać. Jego właściciel uśmiechnął się.

–         Mam poszukać jakiejś zabawki, tak, jak to zrobiłem z Teddym? Albo cię uśpić? Chociaż nie, to byłoby trudne…Wiesz może, jakie składniki byłyby mi potrzebne?

Snape rzucił mu urażone spojrzenie, jakby mówiąc: „Za kogo mnie masz? Byłem twoim Mistrzem Eliksirów przez pięć lat!” a potem nagle przypomniał sobie, kto z nim rozmawia. Z jego twarzy odpłynęła krew.

–         Możesz być ze mną szczery. Założę się, że przed chwilą chciałeś powiedzieć, że niczego się nie nauczyłem na twoich lekcjach… – powiedział pan Potter, niemal idealnie naśladując jego głos.

–         Użyłbym… innych… słów, panie Potter – powiedział Severus.

Kącik ust Pottera drgnął.

–         Tak też sądzę. Więc dowiem się, co byłoby mnie… tobie… potrzebne, czy mam zapytać Hermionę?

Nim się zorientował, udzielił odpowiedzi. Ani się obejrzał, a wdał się z Potterem – który zainteresował się eliksirami chyba przy okazji pracy – w dyskusję. Bardzo uprzejmą z jego strony, ale jednak rozmawiał z właścicielem prawie  jak równy z równym. Kiedy przez myśl przemknęło mu, że nie powinien tak się zachowywać, usłyszał chichot dziecka.

–         Dobry Sev! – powiedział panicz Lupin, wskazując na niego palcem.

–         Teddy, kochanie, nie pokazujemy palcem – strofowała go łagodnie pani Potter.

–         Widzę, że Ted ma już dość. Pożegnamy się na razie, a jutro znów cię odwiedzimy – Potter pochylił się nad Severusem.

Cdn.

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Servitude ch. 8


Several days more passed and in the afternoon the flames in the Potters’ fireplace colored green, announcing the imminent arrival of the guests. Severus lifted himself off the floor and caught little master Lupin – who seemed to be in the stage of being fascinated with fire – so that he would not hurt himself nor fall under the guests’ feet.

Snape was shocked when Hermione Granger – Weasley now – turned out to be the visitor. She brushed the ash off and moved aside – which meant someone else would be coming in a moment. So when master Ronald Weasley tumbled out of the fireplace, the slave was not surprised anymore and walked forth to serve the guests.

Master Potter’s brother-in-law first choked on the air and then pointed the wand at him, prompting his wife to lift her eyebrow. Mistress Weasley gave her cloak to Severus – which immediately found itself in its correct place – and her husband was watching with disbelief written all over his face. Severus bowed and froze in a position he learned, waiting for him to give the cloak to him.

‚Ron’ Miss Granger… no longer Granger… nudged him ‚give him your cloak’

Master Weasley complied absentmindedly, and then exploded upon seeing his travel garb in Snape’s hands.

‚What game is it? Who in the bloody hell are you and why are you imitating Snape? You’ll probably bloody want to take points away too, won’t you?’

The slave lifted his eyebrow.

‚You are no longer at Hogwarts, master Weasley’

‚Moment… Hermione, you said that the greasy git is dead! What is he doing in my sister’s house and why is he talking like that guy that they tried to make Mum purchase?’

‚Harry will answer your question the best’ the brand-new mistress Weasley said, tearing herself away from welcoming the child.

‚Harry? Why Harry and not Snape himself? What did you do, git, that you managed to survive?’

The raised voices brought the attention of the Potters, who just entered the drawing room. Severus retreated a bit. He had done what was requested of him, they couldn’t find fault with him.

‚Ron! Hermione! It’s good to see you again!’

Ron snorted. Hermione hid a smile. The man welcomed his sister first and master Potter second by the way of a demonstration. Snape noticed that master Weasley seemed to have matured a bit – he waited with the questions until they left the room and were out of the slave’s eyesight.

‚Harry, who is that guy and what is he doing here?’

‚That’s our slave. I had bought him before I learned that I cannot free him’ master Potter’s voice floated from the other room.

‚A slave? But the slaves are the former Death Eaters – do you want him to kill you in your sleep?’

‚He won’t do that. He was brainwashed. His only goal is to please his owner.’

‚”Brainwashed”? You can wash your brain? I’d like it sometimes…’

‚It doesn’t work this way’ Miss Granger… mistress Weasley… interjected with a laugh. ‚This means he was taught to think in a completely different way… to believe in something completely different than he used to’

‚Well, it’s a pity they didn’t do it to Malfoy, then’

„Malfoy”? What did Lucius do to these people to make them hate him so? Or maybe master Weasley meant the Malfoy heir, Dracon? The Slytherins dislike Gryffindors and vice versa, the slave remembered.

The voices of master Weasley and his sister, mistress Potter, moved away. Only master Potter and Miss Granger remained in the other room. Severus heard the click of the door closing – possibly so that little master Teddy did not interrupt their conversation.

Therefore he was tossing the snitch to the child or was directing the movements of Remy the plushie wolf, but he was not able not to hear the conversation, no matter how much he wished it otherwise. They seemed to have forgotten about him.

‚Hermione… Did you learn something?’

‚Something. If you remember, I was on my honeymoon until recently…’

‚Uhm… err…’ it seemed his owner was embarrassed ‚I know. So what did you learn?’

‚Won’t you ask about the honeymoon?’ the new mistress Weasley joked ‚Well. I’ll tell you just this – I feel sorry for Professor Snape’

‚That bad?’ Potter asked in a worried voice.

‚The Ministry used anything that was not Unforgivable. Along the lines of „the aim sanctifies the methods”. I won’t describe it to you, it was simply torture… Diffindo, the whips, the knives…’ mistress Weasley paused and Snape guessed the memory of Bellatrix Lestrange came back ‚They even managed to master Sectumsempra…’

‚S-Sectumsempra?’ master Potter repeated in a shocked voice.

‚And the healing spells. They didn’t want to kill anyone, of course‚ Miss Granger jeered ‚From what I managed to dig into, it seems they used mostly his own inventions on the P… Professor. I do not know how many times they’d cast Sectumsempra on him… how many times they’d beaten him like his father Tobias used to…’

‚Oh…’ master Potter said quietly.

Severus dropped the ball. He heard a male voice shouting Sectumsempra, and then felt like a thousand knives were piercing his body. He was aware of the fact that he was laying in a pool of his own blood.

They never let him lose consciousness… his wounds were always healed… just for the spell to be cast again. The spell he created himself. Or his father appeared… He shivered.

He was aware that someone else was in the room too. He curled into a ball, like he was expecting to be hit. Tobias was always beating him… where’s Eileen? Mother? Where’s Lily? When she is around he does not dare hit him…

A crack. Blood. So much blood. Stench. His own scream. The smell of alcohol. Pain. Mum… Lily…

‚Severus!’ female voice, full of worry.

‚Mum? Lily?’ he whispered or at least believed he did.

He did not think himself able to emit a sound. He heard fast footsteps and curse words through the veil of pain… He tried to make himself smaller, to disappear. No! He will not endure anything more!

‚What’s happening to him?…’

‚… call for help…’

‚… St. Mungo’s hospital…’

Had he fallen down so deeply? Had he shared the fate of Bellatrix’s victims? The Longbottoms? – such was his last sane thought before the pain, blood and scream engulfed him.

Tbc.

——————————————————

Chapter 1

Chapter 2

Chapter 3

Chapter 4

Chapter 5

Chapter 6

Chapter 7

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories

Służba r. 8


Rozdział 8

Minęło jeszcze kilka dni i pewnego popołudnia płomienie w kominku Potterów zabarwiły się na zielono, oznajmiając przybycie gości. Severus podniósł się z podłogi i złapał panicza Lupina – który najwyraźniej przechodził etap zafascynowania ogniem – by nie zrobił sobie krzywdy ani nie wpadł odwiedzającym pod nogi.

Snape był zaskoczony, kiedy gościem okazała się Hermiona Granger – teraz już Weasley. Otrzepała się z pyłu, a potem odsunęła na bok, co oznaczało, że za chwilę przybędzie ktoś jeszcze. Toteż kiedy z kominka wypadł pan Ronald Weasley, niewolnik nie był zaskoczony i podszedł bliżej, by usłużyć gościom.

Szwagier pana Pottera najpierw się zachłysnął, a potem wycelował w niego różdżkę, na co jego małżonka tylko podniosła brew. Pani Weasley oddała Severusowi płaszcz, który znalazł się natychmiast na właściwym miejscu, a jej mąż patrzył na wszystko z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Severus ukłonił się i zastygł w wyuczonej pozie, czekając, aż ten odda mu płaszcz.

– Ron – szturchnęła go panna Granger… już nie Granger – oddaj mu płaszcz.

Pan Weasley wykonał machinalnie polecenie, a potem, ujrzawszy swoje okrycie w rękach Snape’a, wybuchnął.

– Co to za jakieś zabawy? Coś ty za jeden i czemu udajesz Snape’a? Jeszcze będziesz chciał odjąć punkty, co?

Niewolnik podniósł brew.

– Nie jest już pan w Hogwarcie, panie Weasley.

– Zaraz… Hermiona, mówiłaś, że tłusty drań nie żyje! Co on robi w domu mojej siostry i czemu gada jak ten typ, co go chcieli mamie sprzedać?

– Na to pytanie najlepiej ci odpowie Harry – świeżo upieczona pani Weasley oderwała się od witania dziecka.

– Harry? Czemu Harry, a nie sam Snape? Coś ty zrobił, draniu, że udało ci się przeżyć?

Podniesione głosy zwróciły uwagę państwa Potterów, którzy weszli do salonu. Severus cofnął się do tyłu. Wykonał polecenie, właściciele nie mogli mu nic zarzucić.

– Ron! Hermiona! Dobrze was znowu widzieć!

Ron prychnął. Hermiona stłumiła uśmiech. Mężczyzna demonstracyjnie przywitał się najpierw z siostrą, a dopiero potem z panem Potterem. Snape zauważył, że Weasley najwyraźniej trochę zmądrzał– poczekał z pytaniami, aż opuszczą hol i znajdą się poza zasięgiem jego wzroku.

– Harry, kim jest ten facet i co on tutaj robi?

– To nasz niewolnik. Kupiłem go, zanim się dowiedziałem, że nie mogę go uwolnić… – z drugiego pokoju dobiegał głos pana Pottera.

– Niewolnik? Przecież niewolnicy to dawni śmierciożercy – chcesz, żeby cię zabił we śnie?

– Nie zrobi tego. Przeszedł pranie mózgu. Jedynym jego celem jest zadowolić właściciela.

– „Pranie mózgu”? To mózg można wyprać? Sam bym tak czasem chciał…

– To nie tak działa – panna Granger… pani Weasley… wtrąciła ze śmiechem – To znaczy, że nauczono go myśleć w zupełnie inny sposób… wierzyć w coś zupełnie innego, niż kiedyś.

– W takim razie szkoda, że nie zrobili tego z Malfoyem.

„Malfoyem”? Co tym ludziom zrobił Lucjusz, że aż tak go nienawidzili? A może pan Weasley miał na myśli dziedzica Malfoyów, Dracona? Ślizgoni nie lubią Gryfonów i vice versa, przypomniał sobie niewolnik.

Głosy pana Weasleya i jego siostry, pani Potter, oddaliły się. W przyległym pokoju pozostał pan Potter i panna Granger. Severus usłyszał szczęk zamykanych drzwi, pewnie po to, by panicz Teddy nie przeszkodził w rozmowie.

Rzucał więc dziecku znicza albo kierował ruchami pluszowego wilczka Remy, ale nie mógł nie słyszeć rozmowy, nieważne, jak bardzo nie chciał. Najwyraźniej o nim zapomnieli.

– Hermiono… Dowiedziałaś się czegoś?

– Czegoś. Jeśli pamiętasz, do niedawna byłam na miesiącu miodowym…

– Uhm… err… – wyglądało na to, że jego właściciel jest zakłopotany. – Wiem. To czego się dowiedziałaś?

– Nie zapytasz o miesiąc miodowy? – zażartowała nowa pani Weasley. – No dobrze. Powiem ci tyle – żal mi profesora Snape’a…

– Aż tak źle? – spytał zmartwiony Potter.

– Ministerstwo używało wszystkiego, co tylko nie jest Niewybaczalne. W myśl zasady „cel uświęca środki”. Nie będę ci tego opisywać, to były normalne tortury… Diffindo, baty, noże… – pani Weasley zrobiła przerwę i Snape domyślił się, że wróciło do niej wspomnienie Bellatrix Lestrange. – Udało im się nawet opanować Sectumsemprę…

– S-Sectumsemprę? – powtórzył pan Potter roztrzęsionym głosem.

– A także zaklęcia leczące. Przecież nie chcieli nikogo zabić, oczywiście… – zadrwiła panna Granger. – Z tego, do czego udało mi się dotrzeć, wynika, że na p… profesorze używali głównie jego własnych zaklęć. Nie wiem, ile razy rzucali na niego Sectumsemprę… ile razy bili go tak, jak kiedyś robił to jego ojciec, Tobiasz…

– Och… – powiedział cicho pan Potter.

Snape wypuścił z rąk piłeczkę. Usłyszał męski głos, wykrzykujący Sectumsempra, a potem uczucie, jakby tysiąc noży przecinało jego ciało. Był świadom tego, że leży w kałuży własnej krwi.

Nigdy nie pozwalali mu stracić przytomności… zawsze ktoś leczył jego rany… tylko po to, by znowu rzucić nań zaklęcie. Zaklęcie, które sam stworzył. Albo pojawiał się jego ojciec… Zadrżał.

Był świadom obecności kogoś jeszcze w pomieszczeniu. Skulił się, jakby oczekując ciosu. Tobiasz zawsze go bił… gdzie jest Eileen? Matka? Gdzie Lily? Przy niej nie odważy się go uderzyć…

Trzask. Krew. Tyle krwi. Smród. Jego własny krzyk. Zapach alkoholu. Ból. Mamo… Lily…

– Severus! – kobiecy głos, pełen niepokoju.

Mama? Lily? – wyszeptał. Przynajmniej tak mu się zdawało.

Nie sądził, by był w stanie wydać z siebie jakiś dźwięk. Przez zasłonę bólu usłyszał szybkie kroki, przekleństwa… Próbował się skurczyć, zniknąć. Nie! Więcej nie zniesie!

– Co się z nim dzieje?…

– … wezwać pomoc…

– … szpital św. Munga…

Czyżby zapadł się już tak daleko? Czyżby podzielił los ofiar Bellatrix? Longbottomów? – to była jego ostatnia rozsądna myśl, zanim pochłonęły go ból, krew i krzyk.

Cdn.

———————————————————

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Służba r. 7


Severus spędził pierwsze dni listopada niczym w jakimś śnie. Zajmował się małym Lupinem, owszem, ale jego myśli krążyły gdzieś daleko. Chwilami zdawało mu się, że jest rok 1980, potem – że jest znowu w celi, a jeszcze innym razem, że jest dzieckiem.

Z tego stanu wyrwał go pewnego ranka dochodzący z drugiej sypialni cichy, prawie niesłyszalny płacz. W pierwszej chwili podejrzewał panicza Teddy’ego, ale szybko rozpoznał głos swojego właściciela.

– Nie! Będę dobrym chłopcem! Wujku! Nie! Obiecuję! – przerażająco dziecinne krzyki pana Pottera przeszły w płacz. – Przecież wszystko zrobiłem! Byłem dobry! Nic jej nie powiedziałem!

Snape słyszał, jak pani Potter próbuje uspokoić męża.

– To nie twój problem! Nikogo nigdy to nie obchodziło! Radziłem sobie sam! – Potter zareagował agresją.

– To nigdy nie powinno było się stać – głos Ginny Potter był zduszony ze wściekłości – Nigdy! – Pan Potter milczał. – Czemu nigdy nic nie powiedziałeś Dumbledore’owi ani McGonagall?

– Nie było co mówić.

– Jeśli tak myślisz, to masz coś nie w porządku z głową! Popatrz na swoje plecy!

– Moje plecy? – Severus dostrzegł przez uchylone drzwi, jak Potter sztywnieje.

– Masz blizny na plecach. Stare blizny. Nie mam pojęcia, jakim cudem nikt ich nie zauważył…

Niewolnik niemal się zachłysnął. Kto śmiał uderzyć Pottera? Syna Lily? Młodszy czarodziej odwrócił się twarzą do ściany.

– Dumbledore mnie tam umieścił! Próbowałem mu powiedzieć, ale stwierdził, że muszę tam zostać z powodu ofiary mojej matki! – zapadła cisza. – Przynajmniej wuj już mnie nie bił. – powiedział gorzko.

Snape się zachłysnął. Przypomniał sobie kilku Ślizgonów, których zachowanie zdradzało maltretowanie w domu. Pan Potter zachowywał się teraz tak samo. Czemu nigdy nie widział tego w szkole? Czyżby chłopak był aż tak dobry w ukrywaniu prawdy? Pamiętał, że jako nauczyciel potrafił dostrzec ślady maltretowania, ale nie wiedział dobrze, dlaczego był dobry w ich znajdowaniu . Miał przeczucie, że nie powinien dociekać przyczyny…

– Co zrobiłeś, że ten przeklęty mugol zbił cię pasem?

Potter roześmiał się gorzko. Severus widział, jak wskazuje żonie jedną z blizn, potem drugą… i trzecią. Mówił obojętnie.

– Miałem trzy lata… i po raz pierwszy pokazałem, jakim jestem szurniętym dziwadłem. Niekontrolowana magia… – chwila przerwy – Miałem siedem lat… Jedna z nauczycielek zobaczyła, jak Dudley mnie bije i przezywa, jak zawsze noszę jego stare ubrania, jaki drobny jestem. Powiedziałem jej prawdę. Poszła do Dursleyów… ci oczywiście powiedzieli jej, że jestem małym, parszywym kłamcą… a potem wuj Vernon mnie zbił…

– Och, Harry… – głos pani Potter zadrżał.

– Wiesz, co było najgorsze? Więcej nie zobaczyłem panny Lily. Zwolnili ją następnego dnia – za to, że była naiwna i uwierzyła w niestworzone historyjki dziecka z rozbuchaną wyobraźnią. – Potter z trudem stłumił szloch. – Nie ma co, Dursleyowie mieli znajomości…

– Jak często…? – Ginny Potter nie zdołała dokończyć zdania.

– Tylko wtedy. Tylko te dwa razy. Wuj Vernon musiał się naprawdę wściec, żeby mnie uderzyć.

Snape zacisnął wargi – poczuł bowiem irracjonalną chętkę, żeby odnaleźć tego Vernona oraz jego rodzinę, i ukarać ich za to, że ten [k4]on śmiał uderzyć pana Pottera. Może i tylko dwa razy… o dwa razy za dużo.

– Czy Ron i Hermiona wiedzą? – Potter potrząsnął głową. – No tak, nigdy nie lubiłeś mówić o swoim dzieciństwie. Teraz już wiem, dlaczego… – podsumowała gorzko pani Potter.

– Daj spokój, nie było tak źle – Severus usłyszał głos właściciela.

– „Nie było tak źle”? Tak nazywasz to, że traktowali cię jak skrzata domowego, że cię głodzili, że przez dziesięć lat mieszkałeś w cholernej komórce, że dorastałeś nie znając imion swoich rodziców, ani nie wiedząc, jak wyglądali? – żona Pottera podniosła głos, praktycznie krzyczała.

– Uch… Ginny… nie było tak źle, w końcu tu jestem…

– Ta kobieta była siostrą twojej matki! Jesteś jej rodzonym siostrzeńcem! Jak mogła cię tak traktować?

Siostra Lily? Lily miała siostrę? Chyba nie były bardzo do siebie podobne, skoro pan Potter nie wiedział, jak wyglądała jego matka… Snape na próżno usiłował sobie przypomnieć coś więcej, poza wrażeniem, że nie lubił siostry Lily… z wzajemnością.

– Ciotka Petunia nigdy nie mówiła o Li- mamie…

– To dlatego mówisz o nich zawsze po imieniu? Dlatego, że przez tyle lat nawet tego nie wiedziałeś? – szepnęła jakby do siebie pani Potter.

Petunia Evans… nazwisko było znajome Severusowi. Słyszał cichy płacz swojego właściciela – przemknęło mu przez głowę, że musiał on mieć okropne dzieciństwo, skoro nauczył się płakać prawie bezgłośnie, wbrew naturze… Mimo najlepszych wysiłków, nie mógł sobie przypomnieć nic więcej. Czyżby jego pamięć była jakoś powiązana z drugą panną Evans… matką pana Pottera?

Snape westchnął i zszedł na dół po śniadanie. Tym razem nikt nie odpowiedział na pukanie. Skorzystał z uchylonych drzwi i wszedł do sypialni państwa – akurat, kiedy pani Potter przetrząsała szuflady w poszukiwaniu eliksiru spokoju.

– To już ostatni – powiedziała z westchnieniem, podając fiolkę mężowi.

Odwróciła się i zobaczyła Severusa, który ze ściągniętą twarzą przypatrywał się bliznom na plecach właściciela.

– Pan Potter potrzebuje dyptamu… albo maści… – powiedział zamyślony.

– Na te blizny nic nie pomoże. Są za stare – powiedziała Ginny Potter, a jej mąż zesztywniał.

– Maść ze Św. Munga może je zmniejszyć, pani Potter.

– Skąd to wiesz? – zapytał pan Potter ochrypłym głosem.

Severus zamyślił się… Nie potrafił jednak odpowiedzieć na takie pytanie. Od konieczności odpowiedzi uratowała go Ginny.

– P – Severus jest Mistrzem Eliksirów, Harry, a oni muszą znać przynajmniej podstawy leczenia.

– Kolejna rzecz, która dla ciebie jest oczywista, a dla mnie nie – powiedział Potter i podniósł się powoli z łóżka.

Cdn.

———————————————————

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 8

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Servitude ch. 7


Severus spent the first days of November like in a dream. He was taking care of little Lupin, that he did, but his thoughts were wandering somewhere far away. Sometimes he believed the year to be 1980, sometimes he thought he is back in the cell, and at yet other times he believed himself still a child.
It was from such a state that a quiet crying, nearly impossible to hear, coming from the other bedroom awakened him. In the first moment he suspected little master Teddy, but he quickly recognized his owner’s voice.
‚No! I’ll be a good boy! Uncle! No! I promise!’ terryfiyingly childish cries of master Potter quickly morphed into tears ‚But I did everything! I was good! I didn’t tell her anything!’
Snape heard mistress Potter trying to calm her husband down.
‚It’s not your problem! No one ever cared! I managed by myself!’ Potter reacted aggresively.
‚It should have never happened’ Ginny Potter’s voice was thick with fury ‚Never!’ master Potter was silent ‚Why did you never tell Dumbledore or McGonagall?’
‚There was nothing to tell’
‚If you think so, then you’re touched in the head! Just look at your back!’
‚My back?’ Severus noticed through the half-open door that master Potter stiffened.
‚You’ve got scars on your back. Old scars. I’ve got no idea how come no one noticed…’
The slave almost suffocated. Who had dared to hit Potter? Lily’s son? The younger wizard turned to face the wall.
‚Dumbledore placed me there! I tried to tell him, but he said I have to stay there because of my mother’s sacrifice!’ silence reigned for a while ‚At least my uncle didn’t hit me anymore’ he said bitterly.
Snape choked on air. He remembered several Slytherins whose behavior revealed domestic abuse. Master Potter behaved now in the same way. Why did he never see it at school? Was the boy so good at hiding the truth? He remembered he could notice the signs of abuse as a teacher, but he did not know why he was so good at finding them. He had a feeling he shouldn’t look for the cause overmuch…
‚What did you do for the cursed muggle to beat you?’
Potter laughed bitterly. Severus saw him show his wife one of the scars, then a second… and a third. His voice was neutral.
‚I was three… and I’ve shown for the first time what a crazy freak I was. Accidental magic…’ a moment of pause ‚I was seven… one of the teachers saw how Dudley hit me and called me names and how I wore his hand-me-downs, how skinny I was. I told her the truth. She went to the Dursleys… they told her, obviously, what a filthy little liar I was… and then uncle Vernon beat me…’
‚Oh, Harry…’ mistress Potter’s voice quivered.
‚You know what was the worst? I never saw Miss Lily again. They sacked her the next day – for being naive and believing impossible stories of a child with a hyperactive imagination.’ Potter barely held back a sob ‚Well, the Dursleys had many contacts…’
‚How often…?’ Ginny Potter did not manage to finish the sentence.
‚Only then. Only those two times. Uncle Vernon had to be really furious to hit me’
Snape pressed his lips together – he had an irrational urge to find this Vernon and his family and punish them for his daring to hit master Potter. Maybe only twice… but two times too many.
‚Do Ron and Hermione know?’ Potter shook his head. ‚Well, you never liked to talk about your childhood. Now I know why…’ mistress Potter summed it up bitterly.
‚Don’t worry, it wasn’t so bad’ Severus heard his owner’s voice.
‚”It wasn’t so bad”? That’s what you call being treated like a house elf, being starved, living in a damned cupboard for ten years, growing up not knowing your parents’ names or what they looked like?’ mistress Potter raised her voice, she was practically shouting.
‚Uh… Ginny… it wasn’t so bad, I’m here right now…’
‚That woman was your mother’s sister! You are her own nephew! How could she treat you so?’
Lily’s sister? Lily had a sister? They probably weren’t much alike, if master Potter had not known what his mother looked like… Snape tried in vain to remember something more than a feeling that he did not like Lily’s sister… and neither did she.
‚Aunt Petunia never talked about Li- mum…’
‚That’s why you always call them by their names? Because you didn’t even know this for so many years?’ mistress Potter whispered as though to herself.
Petunia Evans… the name was familiar to Severus. He heard his owner’s quiet crying – it crossed his mind that he must have had a horrid childhood if he had learned to cry nearly soundlessly, against nature… Despite his best efforts, the slave could not recall anything more. Was it possible that his memory was somehow connected to the other miss Evans… master Potter’s mother?
Snape sighed and walked downstairs to fetch breakfast. That time no one answered his knocking. He used the half-open door and walked into the master bedroom – just in time to see mistress Potter rummaging through the drawers in search of a Draught of Peace.
‚That’s the last one’ she said with a sigh, passing the vial to her husband.
She turned around and she saw Severus, who was staring at the scars on his owner’s back with his face pinched.
‚Master Potter needs dittany… or a balm…’ he said thoughtfully.
‚Nothing will help with these scars. They’re too old’ Ginny Potter said, and her husband stiffened.
‚A balm from St. Mungo can make them smaller, mistress Potter’
‚How do you know it?’ master Potter asked in a hoarse voice.
Severus thought for a long while… he could not answer such a question though. Ginny saved him from having to answer.
‚P – Severus is a Potions Master, Harry, and they have to know at least the basics of Healing.’
‚Another thing that’s obvious for you, but not for me’ Potter said, getting slowly out of bed.
Tbc.

——————————————————

Chapter 1

Chapter 2

Chapter 3

Chapter 4

Chapter 5

Chapter 6

Chapter 8

Dodaj komentarz

Filed under English, My stories