Służba r. 6


Severus obudził się następnego ranka w podłym humorze. Miał nadzieję, że wydarzenia dnia poprzedniego to tylko zły sen. Tak jednak nie było – całą noc dręczyły go wspomnienia. Wziął kilka głębokich oddechów, zdeterminowany, żeby się uspokoić.
Wstał z łóżka i kierował się właśnie do drzwi, żeby sprawdzić, czy panicz Teddy jeszcze śpi, kiedy to usłyszał. Cichy płacz, prawie bezgłośny. Przez chwilę pomyślał, że to dzieciak Lupina, ale nie. Dźwięk dochodził z sypialni państwa. Przytknął ucho do drzwi. Czyżby pan Potter został ranny?
– Harry, proszę, obudź się, to tylko zły sen…
Snape rozpoznał głos Ginny Potter. Zły sen? Potter płakał jak dziecko z powodu złego snu? Śmiechu warte – pomyślał. Potrząsnął głową, by odpędzić takie myśli. Najwyraźniej wczorajszy dzień wstrząsnął nim bardziej niż przypuszczał. Wiedział, że razem ze wspomnieniami będzie próbowała wrócić jego osobowość… osobowość śmierciożercy. Mordercy.
– Nie! Nie rób tego! Mamo, nie! Odsuń się! Mamo!
Severus zamarł. Przetarł oczy. Przecież nie było możliwe, żeby Potter to pamiętał. Miał tylko rok. No dobrze, rok i kilka miesięcy – zupełnie jak panicz Teddy, przemknęło mu przez głowę – ale nie było możliwości, żeby to pamiętał. Był za mały.
Jego właściciel już się obudził – gwałtownie. Po policzkach spływały mu łzy, jednak nie wydał z siebie głosu. Ginny przytuliła męża, a potem kołysała go jak małe dziecko. Po chwili sięgnęła w stronę nocnego stolika i wyjęła z szuflady fiolkę. Snape nawet z tej odległości rozpoznał eliksir bezsennego snu. Potter potrząsnął głową.
– Harry, proszę… nie chcę, żebyś to przeżywał po raz kolejny…
– Nie rozumiesz? – warknął młodszy czarodziej po chwili ciężkiej ciszy. – To jedyne ich wspomnienie, jakie mam! Jedyne!
Po policzku pani Potter spłynęło kilka łez. Przeczesała palcami włosy męża, jakby próbując go pocieszyć.
– R-Remus i Syriusz musieli ci przecież coś powiedzieć…
– Niewiele – mruknął pan Potter zduszonym głosem. – Głównie o Jamesie. Jaki był przystojny i genialny… Wcale taki nie był! Okłamali mnie! Widziałem przecież, jak potraktowali Snape’a!
Oczy Pottera błyszczały, jego policzki były zaczerwienione od gniewu. Severus nie mógł w to uwierzyć – Potter go bronił.
– Większość nauczycieli znała twoją matkę… – pani Potter próbowała zmienić temat.
– Była dobra z uroków i eliksirów. Miała rude włosy i zielone oczy – wyrecytował Potter tonem kogoś, kto nauczył się tych prostych faktów na pamięć.
Ginny dotknęła jego ramienia. Chłopiec-Który-Przeżył strząsnął gwałtownie jej rękę.
– To wszystko, co o niej wiem! Wszystko! Więcej wiem o Remusie i Tonks niż o mojej własnej matce!
Coś się roztrzaskało od siły niekontrolowanej magii Pottera, ale ani Severus, ani pani Potter nie zwrócili na to uwagi. Kobieta była blada, a jej ręce drżały. Niewolnik zdał sobie sprawę, że musi wyglądać podobnie.
Przygryzł wargę. Żeby syn Lily wiedział o niej tak niewiele? Skandal! Lily była… Potrząsnął głową, by odpędzić te myśli. Wiedział więcej o Lily Evans niż ktokolwiek inny wśród żywych. Wiedział więcej, niż jej własny syn!
Aby zająć czymś swoje myśli i ręce, zszedł do kuchni. Powiedział Stworkowi, że pan Potter życzy sobie, żeby to on przyniósł śniadanie na górę. Skrzat dokończył gotowanie, sarkając, a Snape poczuł wyrzuty sumienia. Niewolnikowi nie wolno było kłamać… Powiedział sobie, że to dla syna Lily, i to uspokoiło jego skołatane nerwy.
Stanął pod drzwiami sypialni państwa i wahał się długą chwilę, nim zapukał. Drzwi się uchyliły i wyjrzała zza nich blada twarz pani Potter. Widząc w jego rękach tacę ze śniadaniem, uśmiechnęła się słabo i wzięła ją od niego.
– Dziękuję, S – Severusie – powiedziała cicho. – Czy mógłbyś sprawdzić, czy Teddy jeszcze śpi?
Severus patrzył, jak Ginny Potter odwraca się plecami do niego i stawia tacę na nocnym stoliku. Wiedział jednakże, że pani Potter wydała mu rozkaz, toteż zamknął drzwi i ruszył do sypialni panicza Teddy’ego.
Kiedy ostrożnie uchylił drzwi – wolał się nie zastanawiać, co zrobiłby jego właściciel, gdyby obudził dziecko – chłopiec jeszcze spał. Miał brązowe włosy swojego ojca i tulił do siebie pluszowego wilczka.
Ledwie Snape zrobił kilka kroków, chłopiec się obudził. Przewrócił się na bok i przez chwilę przyglądał się przybyszowi. Jego włosy zmieniły kolor na rude, a oczy stały się zielone, niczym u Pottera. Mężczyznę aż ścisnęło w gardle. W tej chwili chłopiec przypominał niesamowicie Lily…
– Sev! – zawołało dziecko, gramoląc się nieporadnie na nogi trzymając drabinki łóżeczka.
Chłopiec stał przez chwilę, ale potem sięgnął po swojego wilczka – imieniem Remy – i stracił równowagę. Pacnął z powrotem na siedzenie i zaczął płakać. Severus przełamał się w końcu i wyjął dziecko z łóżeczka, sprawdzając przy okazji stan jego ubranka i pieluch.
Sam siebie zadziwił swoją zręcznością w zajmowaniu się paniczem Teddym i zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem w przeszłości nie zmieniał pieluch jakiemuś dziecku. Nie mógł sobie przypomnieć niczego konkretnego, ale po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że musiał to być albo mały Draco – syn Lucjusza, albo synek Lily…
Westchnął i zszedł na dół, niosąc małego Lupina w ramionach. Chłopiec już chodził, ale pan Potter na pewno mógłby wymyślić dla niego coś nieprzyjemnego, gdyby jego chrześniak spadł ze schodów. Znalazłszy się w salonie, postawił dziecko na nogi – upewniwszy się wcześniej, że w zasięgu jego rąk nie ma niczego, co mogłoby zrobić mu krzywdę.
Państwo Potter zeszli na dół po dłuższym czasie. Chłopiec-Który-Przeżył przywołał na twarz uśmiech, bardziej dla dziecka niż dla siebie czy żony. Severus widział w jego oczach głęboki smutek. Zastanowił się, czemu nigdy wcześniej tego nie zauważył, a potem pomyślał o paniczu Teddym. Czy za dziesięć lub dwadzieścia lat w oczach młodego Lupina będzie widział to samo?
Śniadanie, przynajmniej dla pana Pottera, było ciche i ponure. Teddy, jakby wyczuwając nastrój opiekuna, nie robił specjalnych problemów Snape’owi. Harry Potter zamiast sięgnąć po swoje szaty aurora, narzucił tylko na siebie podróżny płaszcz i skierował się do drzwi, zerkając po drodze na kalendarz. Żona odprowadziła go zmartwionym spojrzeniem. Niewolnik zerknął na datę, zastanawiając się, cóż takiego się dzieje…
31 października. Halloween. Severus usiadł ciężko na podłodze, wpatrując się w kalendarz, jakby ten go zdradził. Kolejna rocznica. Ile to już lat? Ile lat minęło, odkąd Lily… Nie mógł nawet dokończyć tej myśli. Poczuł na ramieniu dłoń Ginny Potter i usłyszał, że woła ona męża. Kobieta narzuciła coś na niego – czyżby zrobiło mu się zimno?
– Harry, może zabierzesz Severusa ze sobą? To mogłoby mu pomóc…
Słowa odbijały się echem w pustce wypełniającej myśli Snape’a. Nic nie znaczyły. Przycisnął dłonie do skroni, jakby chcąc znaleźć punkt zaczepienia. Zamknął oczy. Poczuł, że Potter bierze go za rękę.
– Severus… otwórz oczy, proszę… – dobiegł do niego głos właściciela.
Pomimo słowa proszę”, Snape potraktował słowa pana Pottera tak, jak go nauczono – jak rozkaz. Otworzył oczy. Nie był już w domu Potterów. Siedział na ławce, a przed nim ukucnął syn Lily, trzymający w ręku bukiet białych lilii. Młodszy mężczyzna wciąż trzymał go za rękę, a potem wziął głęboki oddech i odsunął się na bok.
Spojrzenie Snape’a padło na grób, przed którym siedział. Na którym Harry Potter złożył właśnie kwiaty. Jeszcze zanim przeczytał imiona wyryte na nagrobku, wiedział, czyje to miejsce spoczynku. Ale nic nie mogło go przygotować na przeczytanie:

Lily Evans Potter James Potter

Poczuł na policzku coś mokrego i dopiero, kiedy właściciel podniósł chusteczkę do jego twarzy, zdał sobie sprawę, że płacze.

Cdn.

A/N: Za betowanie muszę podziękować Nyks z forum Mirriel.

———————————————————

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 7

Rozdział 8

Dodaj komentarz

Filed under My stories, Polski

Dodaj komentarz